Jednak żyjemy.
Ja ledwo, ledwo, a koty na szczęście są w lepszej formie.
Znowu załapałam się na super grypę
5 dni z gorączką, potem 3 z osłabieniem - rekord to 35,9 stopnia w piątek wieczorem.
W ubiegłą sobotę byłam taka słaba, że do łazienki czołgałam się po podłodze, bo nie byłam w stanie dojść
A wszystkiemu sama jestem po części winna.
Było tak: około 11 lutego Wspólnota dostała informację, że nasz deweloper będzie stawiać przed naszym blokiem pawilon handlowo-usługowy i są już warunki zabudowy.
Oczywiście niektórzy zaczęli szaleć, a rada mieszkańców organizowała zebrania w garażu na ten temat.
Jak można się domyśleć, do niczego nie doszliśmy, bo zainteresowanie było za małe, ale wystarczające, żeby wszyscy uczęszczający pokłócili się ze sobą. Sterczeliśmy w tym garażu po kilka godzin każdego wieczoru (przeważnie od 20.00 do 23.00).W efekcie tego byłam zmęczona, niewyspana, zdenerwowana i zaraziłam się grypą w pracy od koleżanki, którą zaraził jej mąż.
Gdybym nie była taka osłabiona, to pewnie bym te grypę lżej przeszła, a nie tak, że już się bałam, że moje koty zostaną sierotami
Jestem wściekła na siebie, że dałam się zmanipulować sąsiadkom-awanturnicom i byłam na wszystkich zebraniach, chociaż wystarczylo, żebym była na dwóch.
A budynek i tak stanie. Do mojego mieszkania nie sięga, a będzie dzięki niemu trochę cienia, bo po wycięciu wysokich drzew, pieczemy się tu jak na grillu
I koty będą miały więcej rozrywki
Tutaj koty "wyciągają" ze mnie grypę:

Koty uważały, że jeśli jest nas 4 osoby

to na każdą osobę powinno przypadać 1/4 kanapy.
I kolejny raz okazało się, że "równo" wcale nie oznacza "sprawiedliwie"
I kilka zdjęć z ostatnich dni:
