Ostatnio niestety ususzyłam tochę kwiatków na balkonie

- jakoś mi doby brakuje
Ale nie umarły na szczęście całkiem, więc mam nadzieję, że dadzą się przeprosić
Ostatnio też utwierdziłam się w przekonaniu, że Laki jest niestety kompletnym kocim głupkiem i albo ma kretyństwo wrodzone albo demencję starczą lub miażdżycę mózgu lub też jakimś dziwnym zrządzeniem losu - mózgu nie posiada wcale.
Na parapecie stoją dwa wiklinowe kosze, w których sypiają Miki i Laki. Oczywiście - każdy ma swój kosz i jakoś żaden nie ma zamiaru korzystać z kosza drugiego - miejsca są stałe i niezmienne - i nawet Andzie czuje respekt przed wskakiwaniem do koszyka - zwłaszcza Miki.
Od dawna - przy parapecie po stronie kosza Lakiego - stała mała komódka - wyższa od parapetu - ale Laki wskakiwał zawsze na nią - a z niej - na parapet i do swojego koszyka...

Tydzień temu przestawiłam szafkę na drugą stronę parapetu - po stronie kosza Miki.

I co?
I Laki zgłupiał do szczętu
Żeby wejść do swojego kosza - Lakuś wskakuje na szafkę po drugiej stronie parapetu..., siada..., próbuje wzrokiem zahipnotyzować siedzącą w swoim koszyku z morderczą miną Miki..., myśli..., po czym robi wielkiego susa z szafki wprost do swojego kosza

Kosz oczywiście robi ślizg po parapecie i albo się zatrzymuje się na ścianie - albo na podłodze - wraz z tym burym idiotą
W burej główce jakoś nie zakiełkowała przez ten tydzień myśl, że do swojego koszyka może wskoczyć wprost z podłogi - i powinno mu być znacznie łatwiej niż dotąd - bo o jakieś 25 cm niżej
No ale cóż...
Laki nigdy nie należał do zbyt lotnych...
Że wspomnę jedynie o nieumiejętności wyjścia z krytej kuwety z drzwiczkami czy też próbach zakopywania swojego "urobku" poprzez drapanie w ścianki kuwety i w podłogę przed nią
