A ja w międzyczasie przysnęłam, tak więc na doł polecialam teraz z miną dziwną, bo próbowałam odlepić soczewki od gałek ocznych ;]
Dostaliśmy drugi kontener, myślałam, że koty będą nietomne (do tej pory zawsze takie odbierałam). A tu się gapią, ryje drą (Nutella) i w dwóch klatkach, bo się bali, że się nie zmieszczą..
Po otwarciu kontenerów nie wiedziałam kogo łapać. Spodziewalam się "wypełznięcia" lekkiego. A tu dwa diabły z pudelka. Włączyłam farelkę na maksa,żeby cieplo było. Tolek poczłapał pod kaloryfer, Nutella zaś.. do misek. Żebyście widzialy jej minę wkurzoną - no jak to, ja tu cierpię, dlaczego nie ma jedzenia?!
Biedactwo, musi trochę się przemęczyć bez żarelka...Zasuwa po domu w ślicznym kubraku, próbowalam włożyć ją do kontenerka, koszyka ulubionego, materialowej budki.. a gdzie tam. Szwędacz taki, że więcej krzywdy jej zrobię próbując trzymać nieruchomo. Niech sobie łazi powoli, zaraz na pewno emocje opadną i zalegnie...
Z ostatniej chwili. Nuta padła. W nietypowym i malo wygodnym miejscu ją zlapalo - siedzi przed kuwetą, glowa jej wpadla do środka... i tak śpi. Zaraz ją delikatnie z tej zimnej podlogi zabiorę.. chyba że to jest to miejsce, gdzie rura leci, to nie, niech leży, bo będzie miała grzanie od spodu
