» Pt sty 18, 2008 19:09
Późnym popołudniem tratwa zaklinowała się pomiędzy gałęziami pnia, który osiadł na mieliźnie i tam doczekałem wieczora.
Zapadł zmrok i zrobiło się chłodno. Leżałem powoli przymarzając do tratwy , a przed oczyma miałem czerwone oko pieca świecące w ciepłej kuchni.
Myślałem o Mruczku, o łaciatej krowie, o dziewczynce i nieznośnych chłopakach i robiło mi się coraz smutniej.
Ranek zastał mnie na samym środku rzeki, przymarzniętego do tratwy. Powoli budziły się ptaki, a do moich uszu docierały odgłosy pobliskiej wsi.
Szczekanie psów niosło się daleko nad wodą, a w pobliżu najwyraźniej znajdowała się droga, bo usłyszałem nagle klaskanie końskich kopyt.
Siedzący na koźle woźnica pogwizdywał beztrosko, a koń radośnie parskał.
Teraz zatrzyma się i zabierze mnie ze sobą, pomyślałem, ale wóz skrzypiąc kołami potoczył się dalej.
Za nim przejechał drugi i trzeci i za każdym razem, kiedy turkot kół cichł w oddali traciłem resztki wątłej nadziei.
Ratunek przyszedł całkiem niespodzianie –wysoki, ciemnowłosy mężczyzna pchający przed sobą sporej wielkości wózek zatrzymał się przy drodze, usiadł na brzegu i zapalił papierosa.
Zanim mężczyzna mnie zauważyłem zdążyłem przyjrzeć się mu dokładnie.
Był, jak już wspomniałem wysoki, chudy, miał długą , chuda twarz i śmieszne, zakręcone w górę wąsiki.
Pod wyświechtaną marynarka nosił pasiasty trykot, a na jego ramieniu siedziało najdziwniejsze stworzenie, jakie kiedykolwiek widziałem w swoim bądź co bądź długim życiu..
Wyglądało jak człowieczek o pomarszczonej twarzy , nosiło czerwony kubraczek i śmieszną czapkę, a z tylu zwisał mu długi, cieniutki ogon.
To stworzenie dostrzegło mnie pierwsze dając znać donośnym i przeraźliwym skrzeczeniem, w niczym nie przypominającym głosu żadnego ze znanych mi zwierząt.
- Co się dzieje, Poppolino ? – zapytał mężczyzna.
Stworzenie zeskoczyło z jego ramienia , zbiegło na brzeg i skacząc po kamieniach dostało się na tkwiący na mieliźnie pień.
Tymczasem mężczyzna wstał i zgasił papierosa, a potem powoli zbliżył się do brzegu.
Stworek przykucnął obok mnie i przyglądał mi się badawczo.
- Tam do licha ! – zawołał na mój widok zdumiony mężczyzna. – A to ci dopiero – kot podróżnik !
Zdjął buty, podwinął nogawki spodni i wszedł w lodowatą wodę.
A kiedy pochylił się nade mną i uniósł mnie w dużych, ciepłych dłoniach poczułem, że czeka mnie kolejna przedziwna przygoda…”

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!