dzisiaj w końcu zaszczepiłam Maleńtaska
wiem, wiem, że późno
panna ma już bowiem 5 miesięcy....
ale najpierw jej choroba, a teraz nieustanna depresja finansowa nie przyspieszały szczepienia
dziś udało się (wyciągnęłam kasę z pewnej skarbonki, wtajemniczeni wiedzą o co chodzi

)
nie znam dokładnie szczegołów wizyty, bo miałam dzis ciężki dzień i TŻ zabral swojego pupila

ale mowił, że wet stwierdził, że z oczkiem nic nie da sie zrobić....
Tzn można operacyjnie udrożnić kanalik łzowy (on sie tego nie podejmie) ale to nie daje gwarancji, że oczko nie bedzie łzawić ....
Sama nie wiem co o tym myśleć
w kazdym razie mała czuje sie dobrze, nie tak jak Śrubcia po pierwszym szczepieniu

ale pogłaskać sie nie da, ucieka a przecież nie ja ją wiozłam do weta
zaczynam składać na drugą dawką... no i Śrubcia jeszcze....
