Kociambry całkiem nieżle, poza Puchatkiem, który łysieje za uszkiem..

Profilaktyczne działania antygrzybicze są kontynuowane systematycznie..
W poniedziałek Pyśka była z wizytą u weta.. Były ściągane szwy po sterylce i kaftanik.. No i po zdjęciu kaftanika znowu mam małego diabełka w domu..

Po powrocie i wypuszczeniu z transporterka przez dłuższy czas obchodziła go nieufnie i próbowała się dostać do środka, gdzie leżał sobie niepotrzebny już kaftanik.. Wyglądało to tak, jakby Pysi zrobiło się żal eleganckiego stroju.. Nawet przez chwilę leżała przy transporterku i pilnowała swojego ubranka..

A wieczorem już normalnie..

Gonitwy z Gacią i Misiem po całym mieszkaniu, ściąganie Pyśki z siatki zabezpieczającej okno i z zasłon..

Kocie zapasy z podskokami do metra w górę..
A wczoraj, już bez obaw o konsekwencje

Pyśka rozpoczęła pracę jako terapeutka Nikusia, który biega za nią wszędzie.. Siedzi koło niej, głaszcze łapką po łepku..

Absolutna przyjaźń bez żadnych zastrzeżeń..

Jeśli Pyśka nie biega za szybko, to Nikusiowi udaje się bardzo ładnie chodzić na wszystkich łapkach..

Gorzej jest, jak kicia zaczyna uciekać, wtedy Nikuś nie daje rady tak szybko przebierać łapkami i porusza się na tyłeczku.. Ale podczas wspólnego odpoczynku są zawsze koło siebie..
A poza tym Nikuś całkiem porządnie wybielał.. Jeszcze troszkę rudego zostało po prawej, słabszej stronie tyłeczka, ale mam nadzieję, że z tym też sobie z czasem poradzimy..

I wystrzyżone futerko mu ładnie odrasta..
I na koniec jeszcze jedna informacja.. Wyraźnie zmieniają się proporcje między Misiem a Nikusiem..

Kiedyś pisałam, że Misiek jest wielkości dwóch Nikusiów.. Teraz już na jednego Misia wystarczy jeden Nikuś z małym kawałeczkiem..

Rośnie kocio i przybiera na wadze w zastraszającym tempie..
