pibon pisze:Ptaszki (dorosle) zawsze wkladam do kartonu. Jesli nie ma zlaman tylko sa oszolomione/zdezorientowane po jakims zderzeniu/wypadku to czasem po godzince, dwoch odpoczynku w kartonie sa juz w dobrej formie, probuja wyfrunac i wypuszczalam wtedy. Mam w okolicy wildlife rehabilitator i tam zawoze zwierzaki (dzikie), ktore wymagaja pomocy medycznej.
Ostatnio jechalam i na brzegu drogi zauwazylam ptaszka z otwartym dziubkiem. Podeszlam - biedakowi kapaly kropelki krwi z tego dziubka. NIe jakos duzo ale raz po raz. Probowalam zlapac ale niestety, odfrunal na krzak. Chcialam zlapac z krzaka - tez uciekl. Przykro mi bylo, ale nie moglam mu pomoc w takiej sytuacji. Mam nadzieje, ze wyszedl z tego.
Oby Twoj wyszedl z tego calo! Ale mysle, ze zabezpiecza mu skrzydelko, zrosnie sie i bedzie ok. Straz pewno zawiezie go do jakiejs fundacji zajmujacej sie rehabilitacja dzikich zwierzat/ptakow?
Owszem, straż przyjechała z kartonem

Ja nawet nie zdążyłam iść po cokolwiek takiego, bo już byli! Jakoś poniżej 10 minut od mojego telefonu.
Kto zobaczył, ten zobaczył

Feliks go znalazł

Najpierw się przestraszyłam, co to za mysz z piórami!!! Pierwszy raz widziałam jerzyka z bliska, w dodatku leżał na grzbiecie i to przedziwnie wyglądało. Pomyślałam, że nie należy ruszać pisklaków, ale on miał jakieś takie dorosłe pióra... Sąsiad był na podwórku, obrócił go na łapki, ptak zaczął iść, znów się przewrócił, zadzwoniłam po tę straż, sąsiad znów naprostował biedaka, w międzyczasie odprowadziłam Felka do domu, sprawdziłam w sieci, że to może być jerzyk (wiem, że u nas bywają, a nie był to gołąb, sikorka ni wróbel), ptaszek miał na tyle wigoru, że oddreptał ruchem posuwistym do ogródka i wsadził swój przód w barwinki, sąsiad już sobie poszedł, a ja się zastanawiałam, ile czekać na podwórku, czy może iść po karton, może nic nie zje ptaszka w ciągu tych kilku minut, wtedy właśnie przybyła odsiecz czyli straż miejska. Ocenili, że to już taki dorosły ptaszek - też mi się wydawał już taki nie pisklakowaty, tylko pierwsze wrażenie było mylne, bo to w sumie małe...
Też mam nadzieję, że go podleczą (tzn jakaś firma, do której straż takie bidy przekazuje), że sobie ptaszek jeszcze pofruwa... Dzielny był!
Nawet się zastanawiałam, ile w sikorkowej kuli zostało mączników, czy mu nie dać, ale chyba już sikorki wyjadły

Muchówek żadnych pod ręką nie miałam...
Bardzo serdecznie niniejszym dziękuję panim ze straży miejskiej, w tym również panu z dyspozytorni
