OPOWIASTKA O MARZENIACH
Wbrew tytułowi będzie ponuro niestety.
Kiedyś zastanawiałam się jakby to było,żyć całkowicie bez marzeń.Być takim małym korposzczurkiem w swoim kołowrotku, biegnącym i biegnącym i nie myślącym o niczym poza korpo. Wyobraźnię jakąś tam posiadam, ale to mi się w niej nie zmieściło. Zatem jak do tej pory żyłam sobie od czasu do czasu zamyślając się lekko i marząc o różnych rzeczach. Zwykłych prostych rzeczach. O tym,żeby wychować syna na dobrego człowieka, żeby mój ojciec wyzdrowiał,żebym znów mogła się z nim kłócić o książki filmy i muzykę zamiast nosić mu kwiatki na cmentarz. Żeby żyła moja koleżanka, żeby wyzdrowieć i móc dalej cieszyć się towarzystwem moich zwierzaków. Takie tam ,zwykłe proste przyziemne marzenia. Kilka się chyba spełniło, syn jest cudownym dzieciakiem, wariatem tak, ale przecudownym. Wyzdrowiałam, wyniki w normie, biopsja nic nie wykazala zwykły niegroźny zrost. Teraz też czasem leżąc w łóżku i przytulając futra marzę. Marzę o Biegu Tygrysa. O wyjeździe do Zony w Czarnobylu. Chciałabym przejechać się Transsyberyjką przez całą Rosję, zobaczyć Petersburg i Kaliningrad, pomacać tajgę i posiedzieć tam sobie w spokoju pod drzewem patrząć przed siebie i nie myśląc. Nie myśląć o tym,ze dwa tygodnie pobytu w domu zaowocowały ustawicznymi awanturami, 10 flaszkami 0,7 po wódce i stwierdzeniem,że mam się zacząć utrzymywac sama bo on ma w dupie.
Nieopatrznie w rozmowie z własnym synem zdradziłam się z marzeniami odnośnie wyjazdu. Młody jak to Młody- mamusi krew- poparł mnie w planach mówiąc,że jak tylko zacznie sam zarabiac to wycieczkę do Pitra mi zafunduje, mam jak w banku, ba nawet ze mną pojedzie, bo przecież "Wiesz mamusia ty mała jesteś pilnować cię trzeba żeby kto przypadkiem nie rozdeptał a Piter sama wiesz, duże miasto zgubisz się i co? Kto mi będzie robił spaghetti, takiego jak ty nikt nie umie zrobić " Kolega małżonek siedzial nieopodal i słuchał naszej rozmowy. A potem zapytał;
-A tobie dziecko nie przeszkadza,że twoja stara to kacapska qrwa?
Zonk.
Strasznie mi przykro synu,że takiego ojca ci wybrałam. Ale wtedy nie miałam pojęcia,że jest burakiem, chamem i rusofobem. Przepraszam.
I tak sie teraz zastanawiam, czy naprawdę nadal warto marzyć?
A kwiatki jak nosiłam na cmentarz tak noszę. A Zośka nadal nie żyje...
Co poza tym? Powolutku jakoś leci. Brutek dostaje ziołowe tabsy z melisą, na moje oko jest spokojniejszy a z wetami jestem umówiona na miesiąć przed kolejnym sylwkiem, pojedziemy chemią, mówią,że zaszkodzić mu nie zaszkodzi, bo bedzie tylko doraźnie. A w przyszłym miesiącu jak ogarnę rachunki kupimy obroże feromonową. Pamiętacie Freyę i jej rudego synka Lokiego? No więc Freya mieszka dwa domy dalej, jest zaszczepiona, wysterylizowana i nie ten kot, ledwo łazi taka tłusta

Jak słońce zaświeci to blask na całą wioskę bije

A Loki pojechał do nowego domu do Lublina

Z tego co wiem, również został odjajczony i mieszka sobie jak panisko w domku z ogródkiem
Zawsze to jakieś pocieszające wieści, bo ten rok zaczął się naprawdę, parszywie.....