Kurka, napisałam długiego posta i mi go zeżarło
Ofelia dziś nad ranem wymiotowała. Rano wstałam wcześniej zeby złapać jej siuśki. Podałam śniadanko, próbowała, ale wyraźnie jej nie szło, tylko dziamdziała animondę. Za to chętnie lizała gerberka. Najwidoczniej boli ją przy jedzeniu twardszych rzeczy (tzn. przy połykaniu) i dlatego woli papki. Kupię jej dzisiaj gerberka z samym mięskiem, jak gdzieś znajdę. Siusków oczywiście nie złapałam, dopóki byłam w domu, to nawet nie podeszła do kuwety. Może uda mi się złapać tuż po pracy, a jak nie to jutro rano. Tym niemniej mi to coraz bardziej wygląda na anginę.
Ofelka gorączki na razie nie ma, ale jest rozdrażniona. Posykuje na Carmen, mi się nie dała wziąć na ręce. Ja ją rozumiem, w końcu jest chora, osłabiona i obolała, ale Mała Czarna nie rozumie, dlaczego Ofelka się z nią nie bawi. Wczoraj wybawiłam trochę Małą, żeby nie zaczepiała Ofelii i żeby nie czuła się odstawiona na dalszy plan.
Nastawiłam łapkę na Szaraczkę. Nie widziałam jej jeszcze dzisiaj, ale się nie denerwuję. Nawet jeżeli nie uda mi się jej dzisiaj złapać, to sterylka jutro o 16-tej, więc jeszcze będzie czas na łapanie. Tym niemniej kciuki mozna trzymać.
Mam nadzieję że nie zasnę nad biurkiem, bo niewyspana jestem strasznie.
Acha, wiem że obiecałam fotki, ale naprawde nie miałam do nich głowy. Cyknę i wstawię, jak się Ofelce poprawi.