» Sob kwi 07, 2012 12:57
Re: Wszystkie koty jamnika Melona
No , nie miało nic być w Święta, spanie,jedzenie i wizytowanie rodziny ale...
Może na początek mała impresja z poprzedniej Wielkanocy.Moja ulubiona ciotka, siostra mamy(młodsza) ,starsza ode mnie o 14 lat ledwie zaprosiła nas na śniadanie.Koty zostały w domu, ale wzięliśmy Mela jako,że ciotka z rodziną mieszka kilkdziesiąt km od nas.
Ciotka owa ma psa.Bydlę jest wielkości "do pasa" a przodków miał gdzieś pośród owczarków, dogów i rottków zapewne...ale to tylko niewielka część jego rodowodu .Wygląda dość nikczemnie acz zabawnie- najlepsze są uszy, z których jedno stoi a drugie wisi nad okiem jakby złamane.Nazywa się to-to Klopot,pieszczotliwie Kłopciu.
Kłopcia oczywiście ciotka zaadoptowała ze schronu( w mojej rodzinie to jakaś epidemia, jest -poza Melem- jeden papierowy pies ,reszta taka "spod krzaka"), w wieku wczesno-szczenięcym, wyleczyła chyba z parwo,potem z grzybicy a na końcu z czegoś dziwnego-pies kulał, nie mogł chodzić.Ciotka pielęgniarka ,więc leczyła po ludzku..udało się!
Wyrosła jej w nagrodę ciapa i przylepa pakujaca się do łóżek a ważąca ze 40 kilo.
Pies klasycznie groźnie wygląda,ale w życiu nie skrzywdził nawet muchy...na muchy jest za mało bystry,szybko się zresztą dekoncentruje i nudzi ich łapaniem.Bystrość umysłu ma dosyć niską.
Za to wysoka samoocenę- ciotka i wszyscy u niej w domu poprostu osła uwielbiają.
Więc wchodzimy do domu ciotki , Kłopciu wita nas jak zawsze radośnie i żywiołowo...ja trzymam Mela na ręce, bo w końcu jakby Mel mial dużego psa pogryźć to lepiej ich kontrolować....i nagle Kłopcio,co to nigdy nikogo...chapnął -ni mniej ,ni więcej -za melońskie przyrodzenie!!!
Konkretnie za jajeczność !!(Mel nie jest kastratem, jest spokojny i wyważony, nie ucieka i nie jest wypuszczany poza naszą posesję, więc pozwoliliśmy sobie zostawić mu klejnoty)
Złapał.
Ja zmartwiałam.
Mel zastygł w bezruchu.
Ciotka w stuporze stanęła z wielkimi, przerażonymi oczętami.
Mama obok niej , oczka jeszcze większe,z cichym "oooo matkoooo boooskaaa..."
Kłopciu stoi i trzyma.
Jeno Małż zachował zimną krew.
- Kłopciu...zostaw.Dam ci jajeczjko ze stołu ,o takie czekoladowe... patrz Kłopciu, tu są...pyychaaa! - podszedł do stołu, wziął czekoladkę i zaczał rozpakowywać paierek.
Bydle zastrzygło uszami,ale jajka melońskie nadal trzymało w zębach.
- O!popatrz Kłopciu!- moj bohaterski małzonek podrzucił jajeczko z czekolady nonszalancko.
Na co Kłopciu wypluł jajka Melona i jak zawsze radośnie , z uśmiechem na pyszczydle oraz błyskiem łakomstwa w oczach pobiegł do Małża, gdzie skonsumował odpakowane jejeczko z czekolady.
Dalsza wizyta przebiegała bez problemów.Kłopcio ma taką uroczą cechę,że w chwilach szczególnego podniecenia biegnie do znajdującego się na posesji stawku i kąpie się, nie bacząc na panujaca temperatury czy stan zanieczyszcenie akwenu.
Z okazji przybycia Melona wykąpał się tego dnia z 5 razy.Ponieważ jest psem kochanym i takim,który wiele przeszedł- wolno mu wbiegać mokrym do domu, otrząsać sie na wszystkich i w ogóle zachowywać się niekulturalnie:)
Cóż-stawek nie był czyszczony jeszcze tamtej wiosny,a temperatura ...była około 10 stopni.Ciotka wycierala Kłopcia a on radośnie ją lizał ,po czym wskiwał do wody przy najbliższejj okazji...
Mel wobec Kłopcia pozostał ostrożmnikiem- czyli jamnikiem ostrożnym.
Kiedy go widzi przybiera wyraz twarzy zdegustowany i pełen wyższości.Omija wzrokiem.Ignoruje.Ma GDZIEŚ.
W sumie się nie dziwię- Klopciu trzymał w dziobie jego...hm...klejnoty...
Wczoraj sobie tę historyjkę z Małżem przypomnieliśmy.
-Ot, wielkanocny akcencik...-powiedział Małż.
Istotnie- była Wielkanoc, no i te jajka...
cdn
Ostatnio edytowano Sob kwi 07, 2012 15:31 przez
kotkins, łącznie edytowano 1 raz