AntoninaBandzioras

------
Witamy wszystkich i zapraszamy na bazarek, link powyżej:-)
---
Tymczasem, to fragment z korenspondencji z domkiem, opis kota, jakiegoś mamy tymczasowo w domu, kota, który wykorzysta każdą chwilę by posiedzeć, pospać na kolanach człowieka. Na ten moment także siedzi na kolanach:-)
11grudnia - o upiornie wiernym cieniu
'Nie chodzi prawdzie o tę noc, a poprzednią, ale warto opisać.
Przedział czasu od pierwszej do wpół do piątej, i tu od razu należy zaznaczyć, że to kilka godzin Kiri prawie ani na moment nie wyłączyła mruku. Ludź to wie, wie, ponieważ to słyszał, słyszał, ponieważ nie spał, nie spał męczony katarem, takim katarem, od którego zaczyna się myśleć 'kiedy to rano, kiedy to rano, rano, chcę zasnąć, chcę zasnąć...' i liczyć baranki przeskakujące przez płotek
Wie i słyszał i słyszał i słyszał to mruczenie, to niemilknące mruczenie.
I jeszcze coś,
i jeszcze coś...
Prawie pierwsza. Sprawdzone na telefonie. Prawie Pierwsza. Człowiek leży, nie śpi męczony utrudniającym jakikolwiek sen katarem. Pierwsza. Chwila po pierwszej. Sprawdzone na telefonie. Kiri, leżąca przed tamtym momentem w rogu łóżka, senna, cicha, nie mrucząca, podchodzi do człowieka i już mrucząc, siada przy jego twarzy. Siedzi i jeszcze moment siedzi, patrzy w twarz i już się kołysze, lekko, mocno, senna. Mruczy. Podchodzi bliżej, jest tak blisko, że łapkami depta szyję, depta, przez chwilę i kładzie się, kładzie się na szyi, brodę opiera mocno na szyi, mruczy całą sobą, leży tak. Człowiek się tylko śmieje z kota przez chwilę i leży dalej i tylko katar i tylko ten katar utrudnia sen, zaśnięcie. Mijają bezsenne minuty, dziesięć, piętnaście, półgodziny. Spod brody kota wciąż opartej o szyję ludzia słychać mruk, nieustający mruk. Senna, ugniata, mruczy. I tylko ten katar. I się nie da. I powietrza. Powietrza potrzeba. Kiri, musisz wstać. I wstaje człowiek i kot. Więcej owietrza. Kiri wygląda jakby na coś czekała. Ludź się kładzie z chwilową myślą, że nie trzeba basenu czy źle zawiązanego szalika by się udusić. Taki katar. Kładzie się i kot natychmiast jest, od drugiej strony, od pleców, ale przy szyi. Opiera brodę o nią, zastyga. Śpi. Bezsene minuty. Dziesięć, dwadzieścia, pół godziny. Człowiek słucha mruczenia, które nie ustaje, myśli 'chcę zasnąć, chcę zasnąć, chcę...'. Kiri budzi się. Wstaje. Przeciąła się i pręży. Podchodzi do pleców, układa się na nich, zwija w rogalik, zasypia. Ludzkie bezsenne minuty. Ich dziesięć, dwadzieścia, więcej. A on wciąż nie śpi, męczony katarem myśli 'chcę zasnąć, chcę zasnąć, chcę...' i słucha mruczenia kota leżącego mu na plecach. Kichnięcie człowieka budzi ją. Siada i siedzi przez moment tak i podchodzi do twarzy. I depta po tej twarzy i nagle kładzie się na głowie, zwija w rogalik i na serio leży, a po chwili i śpi na głowie. Śpi na głowie. Śpi tam. Naprawdę.
Człowiek kichnął. Kot się zbudził. Kiri, musisz wstać. Chwila głębokiego oddychania, niech się nos odetka. Kątem oka widzi kota na poduszce, ona mała, a na samym środku leży, przestrzeń zajęta, strefa zajęta. Przesuń się Kiri. Przesuwa się. Człowiek się kładzie, Kiri natychmiast doskakuje twarzy, uderza nosem, uszami, depta. I szyja. Opiera się o nią brodą. Zasypia.
Telefon mówi, że jest prawie wpół do piątej. Ona śpi, broda oparta o szyję, mruczy coraz ciszej.
Mniej więcej i w tym czasie zasypia człowiek.
Kiedy się budzi, Kiri nie ma na łóżku, a śmiga z Tają po pokoju'