Niektóre rzeczy są niezmienne. Ancymon stanowi duże zagrożenie i jeszcze większe wyzwanie. Jako prawdziwy jeszcze nie do końca stateczny samiec uwielbia być w centrum uwagi. Przychodzimy do mnie do domu z TŻtem, tak trochę później, Nysiek sam siedział, bez psuk, bez brata. Otwarcie drzwi, szybki miauk i jeszcze szybsze wtargnięcie na klatkę burego faceta. Oczywiście bieg na górę żeby obwąchać stojące tam kwiatki. Patrzę się na Nyśka, ruszam, bo wiem, że On upajać się nimi pewnie długie godziny może. Widzę tylko jak mu ogon lata w każdą stronę. Idę Nysiek uskutecznia bieg na górę, całe szczęście to tylko jedno piętro więc źle nie jest. Oczywiście wszystko z miną i postawą "robię to ma właśnie taką mam ochotę". Jak podchodzę nie ucieka. Grzecznie daje się złapać wracamy do mieszkania. Idziemy do kuchni, wszyscy. Ja, TŻ i Król Lulian, którego ogon jeszcze bardziej uderza w każą stronę. Ewidentnie widzę, że coś się szykuje, to znaczy mózg malutki pracuje szukajac różnych alternatywnych rozwiązań. Jeszcze raz utwierdzam się w przekonaniu, że Ancy uwielbia być w centrum uwagi i nie chodzi o to, że lubi jak się go gładzi (chociaż no w sumie to to uwielbia), On po prostu lubi uczestniczyć w wydarzeniach albo je tworzyć. No i się zaczęło, bo tutaj doszło jeszcze to, że sam siedział w domu więc więcej skumulowanej frustracji do działania była. Zaczęło się od jedzenia (bo nie wiedziałam kiedy był karmiony), a później były baranki na stole kuchennym, kładzenie się między nami, zabawa sznureczkami od herbaty, machanie ogonem i mruuuczenie. Prawie udało się też Ancowy rozlanie herbaty TŻta

metoda jest ciągle ta sama ale bardzo skuteczna. Przy podnoszeniu ręki Ancy akurat strzela baranka i domaga się miziania... wiecie bardzo zdecydowanie się domaga

co ciekawe numer udaje się głównie z facetami. Kobiety są zdecydowanie odporniejsze i raczej nie jest to skuteczne albo Nyś jest delikatniejszy. Poza tym było też bieganie i takie tam różne atrakcje.
Za to w nocy (spędzaliśmy ją sami z Ancymonem) dopiero się działo. Po pierwsze Nysiek wskakując na łóżko nie robi tego zwyczajnie. Zaczęło się od tego, że już przysypiałam kiedy nagle rozległo się mrukowarczenie i Ancymon z miną "tylko mnie kochaj, a ja Cię i tak będę gryźć no ale gładź i zachwycaj się" wpakował się na mnie, rozwalił i zasnął. Około czwartek obudził mnie, bo głodny, bo w ogóle nudzi mu się. Nasypałam mu potulnie jedzenie w kuchni, Anc przyszedł i... złapał mnie kłami za skórę rąk i ją odciągał. Jak Go przegoniłam znowu przyszedł mnie męczyć. Okazało się, że jak to ja niezbyt bystrze w złą miskę jedzonka nasypałam. Nyś nie chciał jeść w kuchni, chciał jeść u mnie w pokoju. Później też mnie trochę męczył ale całe szczęście kumaty z Niego facet i jak schowałam się pod kołdrę to odpuścił. Jak się przebudzałam rano to widziałam nas w różnych dziwnych konfiguracjach. Najfajniejsza była jak Anc leżał w poprzek moich nóg wyciagnięty ale całkiem bezwładny. Wyglądał jak dość gruby wąż z łbem opartym w zgięciu mojego uda. Jego ciało idealnie się przystosowało do załamań tworzonych przez moje nogi
No i krótka sesja fotograficzna pt. "jaka księżniczka taka żaba"

Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us
Uploaded with
ImageShack.us