Zgadza się, wczoraj wieczorem padłam i obudziłam się dopiero dzisiaj po 18.00 - nie wiem, jakim cudem przespałam tyle godzin jak nieprzytomna
Miałam dziś razem z kilkoma dziewczynami z "Depki" jechać odwiedzić Kogoś w szpitalu - i też nie dałam rady

... Dobija mnie to moje straszne oklapnięcie, uniemożliwia wszystko, spiętrza wszelkiego rodzaju zaległości

... Jak można tak padać i tracić kontakt z rzeczywistością na niemal całą dobę

...?
Martwię się oboma Królewnami, bo z oboma jest niewesoło
Bidonka jakby odrobinę lepiej, mocz w odrobinę normalniejszym kolorze, wszystkie trzy dzisiejsze zastrzyki podane bez strat... Tylko tej karmy na szczawiany nie chce, chodzi, miauczy i szuka czegoś lepszego

, wzgardzoną Eukanubą zainteresował się oczywiście etatowy palczasty złodziej
W ogóle niespecjalnie sobie wyobrażam karmienie Bidziuni czymś innym niż Buśki - bo to oznacza, że mogłyby jeść tylko pod nadzorem, a mój nadzór nie jest możliwy przez większą część doby... Mogę jeszcze ewentualnie postawić Bolajce miskę z chrupkami gdzieś wyżej (np. na biurko), Bidzia nie wskakuje nigdzie powyżej mojego niskiego łóżka...
Bidon jest kochany przy podawaniu zastrzyków: to jedyny znany mi kot, który nie tylko się nie wyrywa, nie wyje, nie gryzie i nie drapie, ale... nawet nie miauknie

Stoi potulna jak baranek, jak to ona...
Ta krew z piachem wyglądała KOSZMARNIE, oby leki pomogły...
A Buśka jest cholerą

Dzisiaj, w celu podania tejże cholerze zastrzyku, walczyłam z nią minimum kwadrans... W końcu udało mi się bestię jakoś skutecznie unieruchomić (zawinąć ją w koc tak, żeby nie mogła nawiać lub/i mnie podrapać), wkłuć się i wcisnąć całą zawartość strzykawki zanim zdołała się wyszarpać - udało się, ale... średnio to widzę, to=konieczność podania jej jeszcze pięciu takich zastrzyków przez pięć kolejnych dni
Przez ten kwadrans walki z cholerą spociłam się jak w najgorszy upał... A w chwilę potem zrobiło mi się słabo, znowu musiałam się położyć, chociaż spałam dziś prawie całą dobę... Jeśli codziennie ma tak być, w dodatku w zwykłe dni, kiedy kompletnie nie mam na nic czasu - ja piórkuję
Prawdopodobnie nie ma innego sposobu na to plazmocytarne świństwo niż napędzanie kota sterydami

, potwierdza to kolejna lekarka

Buśka ma bardzo słaby organizm, leki działają na nią coraz krócej, coraz częściej przestaje jeść... Boję sie o nią, nie wiem co będzie dalej, tak bardzo chciałabym, żeby było jeszcze jakieś inne wyjście niż sterydy
Monika-Marcelibu jest kochaną dziewczyną o wielkim sercu
Ciągle jakoś trudno mi uwierzyć, że kogoś tak bardzo możemy obchodzić my wszystkie trzy - Buśka, Bidon i ja... Bez Jej pomocy i całego mentalnego wsparcia chyba nie dałabym rady...
Moniu, muszę Ci to jakoś wynagrodzić
Potencjalna
nagroda 
właśnie wskoczyła mi na kolana i zaczęła mruczeć. On chyba czuje, że szykuje się przeprowadzka
