» Nie sty 03, 2016 16:52
Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I
Co mnie najbardziej wkurza w tej całej sytuacji to nie to,że mnie dziabnął. Nie to,że reaguje warczeniem na jakże uprzejmą prośbę "rusz włochaty zad kochanie i śmigaj siusiu bądź grzecznym pieskiem" nie . To mnie nie wkurza. Przywożąc Brutka do domu miałam świadomość,że jest psem po przejściach, niepewnym psychicznie i diabeł jeden wie co mu do tej nieszczęsnej zakręconej łepetyny wpadnie. Liczyłam się z faktem,że będzie ciężko i owszem było ciężko ale udało nam się wypracować pewną płaszczyznę porozumienia, z posikującego ponuraka którego trzeba było omijac szerokim łukiem przy misce i pilnować,żeby broń boziu żadne dziecko mu pod pysk nie podeszło w ciągu dwóch lat udało mi się zrobić włochatą kupę miłości i szczęścia. Spokojny, karny pies, można mu było przy sporej dozie uporu wyjąć kość z ryja i słowem się nie odezwał. Właził na kolana i dawał ze sobą robić wszystko. I wystarczył jeden zasrany Sylwester żeby dwa lata naszej ciężkiej pracy poszły się jeb** za przeproszeniem. Właściwie to nawet nie Sylwester, przeciez to wszystko się zaczęło już 28 grudnia. Wieśniaki się bawią jak widac hucznie. A w Sylwka mam wrażenie wystąpiła zasrana kumulacja i się stało co się stało. Wnerwa mam nieziemskiego przysięgam. Cała robota od początku, od nowa po kolei. I teraz tylko jest pytanie, czy w tym roku na jego zakończenie Brutus urwie mi łeb przy samej dupie czy może tylko poważnie uszkodzi jakąś część ciała? Bo przecież wiadomo, bez fajerwerków nie ma zabawy. A czym wcześniej zaczniemy strzelaninę tym lepiej.... Przysięgam, mam ochotę kogoś zabić. W przyszłym tygodniu zabieram Brutalnego Brutusa i jadę do moich wetów, zobaczymy, co powiedzą, może oni mi polecą behawiorystę gdzieś w okolicy? Jak widać przeceniłam swoje możliwości a sama miłośc nie wystarczy, żeby ustawić tego biedaka do pionu i nie obawiać się o to,że mi kiedyś rękę odgryzie. A uśpić go nie pozwolę. Musi do cholery być jakiś sposób, no musi i już.....