taaaaa... w jednym z moich poprzednich zakladow pracy w styczniu zglaszalam szefostwu ze bede potrzebowala ostatni weekend marca wolny (sobota i niedziela, nie licze piatku) poniewaz ide na wesele. W odpowiedzi uslyszalam, ok, ale zglos to w polowie lutego jak bedziemy ukladac grafik na marzec. Przyszlam w pierwszej polowie lutego sie przypomniec... uslyszalam, ze za pozno przyszlam

i mam juz ten weekend w grafiku zapisany ze do pracy ide w oba dni na rano. Ktos nawet rzucil haslem, ze mam w sobote rano przyjsc do pracy a po poludniu moge sobie isc na wesele

ze to nic takiego... a na poprawiny isc nie musze...
Zeby bylo "smieszniej" mialam zalegly urlop akurat 2 dni z poprzedniego roku i mialam go wykorzystac do konca marca obecnego wowczas roku. Dostalam ten urlop na poczatek marca... mimo prosby i wpisanej prosby w specjalnym zeszycie o wolny ostatni weekend marca bo na wesele kuzynki ide...
Zeby sie moc z kims zamienic na wolny weekend musialam znalezc jedna osobe ktora ma caly weekend wolny, bo nie moglam np zamienic sie z jakas Kasia na sobote a z jakas Krysia na niedziele... Z tym ze tam wolna sobota i niedziela pod rzad to max raz na pol roku bylo a tez nie kazdy dostawal. Jedni w ciagu m-ca 2 weekendy pod rzad mieli wolne a inni przez 3 lata ani jednego calego...
Fuksa mialam tylko dlatego, ze okazalo sie, ze jedyna osoba ktora ma ten weekend akurat caly wolny jest moj serdeczny kolega z ktorym znam sie od wielu lat i znalismy sie jeszcze przed tamta praca. Wiedzialam, ze moze sie wahac, bedzie musial nad tym pomyslec, nie bedzie tym zachwycony ale sie zgodzi na bank.. Tylko dlatego sie udalo.