Glukometru nie ma...
Za to ja postanowiłam odreagować i wyjechałam do koleżanki na 4 dni...
Postanowiłam nie stresować się niczym, nawet jazdą więc skorzystałam z dobrodziejstw

PKS-u ...
Bylo fajnie. ( choć może nie w PKS-ie...

)
Wróciłam wczoraj wieczorem.
W progu przywitała mnie ekipa 3-ch zadowolonych futer, z podniesionymi ogonkami, rozmownych, łaszących się, ocierających o nogi i w ogóle super milasków
Dla utrzymania mojego dobrego nastroju - zignorowałam fakt, że moje przybycie zbiegło sie prawie z godziną wieczornego posiłku...

- wolę wierzyć, że się koteczki tak bardzo za mną stęskniły
To przeświadczenie pozwoliło mi dziś iść do pracy, ale tam niestety dobry nastrój szlag trafił, bo mnie zawaliła robota i inne takie...
Nic to.
Co nas nie zabije - to nas wzmocni... podobno
Dziś towarzystwo senne.
Karmel przyszedł na kolanka, Miki drzemie na parapecie, a Laki śpi na kanapie...
Laki nie wygląda najgorzej, ale dobrze się chyba też nie czuje... Patrzy na mnie z obawą - jakby chciał wysondować czy przypadkiem znów go nie zabiorę do weta...
Niestety - ma dość dobre przeczucia... Pojedziemy w tym tygodniu...
Jutro chyba nie, bo czeka mnie wizyta z niebieska Magą - będzie miała wycinane guzki... - prosimy więc o kciuki, zeby wszystko dobrze poszło