Bardzo Wam dziękuję, że jesteście. Dodajecie mi siły ....
Niby wiedziałam, ale teraz nabrałam pewności, że koty jakims swoim szóstym zmysłem odbierają nasze emocje, a może nawet podsłuchują ...
Czekałam az otworzą gabinet wet, a Tola wczoraj już koło południa nieco się ożywiła, trochę zjadła. Oczywiście ze świeżo otwartej szaszetki, ta z rana była już bee ...
Zaczęła łazikowac po chacie, poszła spać do swego pańcia ...
Ani kupy ani wymiocin nie było ....
Postanowiłam więc nie chodzić do osiedlowego weta, a do Canfelisu córka nie mogła mnie zawieźć, bo nie było jej w Warszawie
Na taxi po prostu mnie nie stać. Wydatki w lipcu i sierpniu powaliły mnie finansowo na łopatki. Fituś - ok 1500, Tola - sam szpitalik ponad 1000.- Nie licząc karmy weterynaryjnej ...
Czekałam i obserwowałam Tolę. W razie gdyby Toli pogorszyło się, córka mogła pojechać z nią wieczorem do Canfelisu
Ale było dobrze, już nie wyglądała tak tragicznie ... w oczach
Dzisiaj rano też bez wymiotów, kupa papkowata w kuwecie. Tola zaczęła się myć i zjadła swoją karmę
Niech mi teraz ktoś powie, że koty nie podsłuchują ...
Wczoraj rozmawiałam z córką o ewentualnym "położeniu spać Toli" - jak okresla eutanazję nasza wetka
A dzisiaj zobaczyłam innego kota ....
Znowu miaukoli, gdy tylko do niej podchodzę i domaga się miziania, znowu molestuje swego dużego o głaski, w nocy spała obok jego głowy na podusi ...
Powraca do swoich przyzwyczajeń ....
Wieczorem badanie krwi, zobaczymy jakie będą wyniki - od nich zależy .... wszystko
Wczoraj byłam pewna, że kotkę stracę, a dzisiaj ... znowu mam nadzieję ....

