Mam już prąd

W tych ciemnościach odnalazłam mój telefon na którym świeciła się godzina, jakby nie to to aż strach. W sumie to teraz wymyśliłam, że to idealne warunki do wywoływania zdjęć

Zadzwoniłam do m. Całe szczęście, że studio mam blisko domu to był w mig i włączył korki. A korki wysiadły, bo jest za mało prądu na moje potrzeby. Jest standardowo 2,5 kw czy coś koło tego. I jak odpaliłam 2 kaloryfery - razem to 3800 i odkurzacz to było razem 6 kw. Jakoś tak, zapomniałam już ile tam jest prądu. To lokal miastowy. Na normalne potrzeby jest tam prądu odpowiednio, ale na moje potrzeby za mało jak widać. Żeby mieć więcej prądu to trzeba by było przebudować elektrykę. Ale dla lamp studyjnych na szczęście starcza, choć jak raz odpaliłam czajnik to prądu brakło w kilku gniazdkach. Ja tam mam wszystko na prąd. No, a w fotografii prąd jest najważniejszy. No nic, trzeba tylko pamiętać, żeby coś wyłączyć jak włączę coś mocnego.
Za to jak dziś odpaliłam dwie machiny grzewcze to pająki, których nie było, nagle zaczęły wychodzić. Urodziły się młode. Na ludzkie oko to jak 10latki. Nie cierpię pająków, ale przez to, że się ich boję to zauważam ich zwyczaje i np jak mama pająk urodzi dzieci to te idą na swoje i potem znajduję jeden miot na różnych ścianach, każdy ma swój domek, w którym mieszka sam. Chodzi o te małe chudymi nogami. Mam w lokalu wentylacje czy jakieś takie kółko w suficie i zawsze będą przychodzić :/ Więc jak tam przychodzę to wpierw robię ogląd wszędzie i m. wynosi na dwór dzikich lokatorów.
A miałam też takiego małego czarnego pająka, który wynajął lokał w kącie przy drzwiach i jak przyszłam do pracy to wyszedł przed swój dom i wyglądał co się dzieje. A ja zawsze zauważę pajęcze oczy, więc powiedziałam m., że ten też ma eksmisję. Ale pająk uciekł do swojego mieszkania. Za 15 min znowu wyszedł przed i patrzy co się wyprawia. Znowu m. chciał go wyrzucić, a ten znowu się schował. I stety lub niestety już go nie widziałam. Obawiam się, że się wyniósł.
A prawda jest taka, że pająki są zwierzętami i się nas boją. Nie chcą być zabijane, nie chcą być nawet zauważone. Dziś jeden taki mały schował się za deskę, a jak deskę podniosłam to szybciutko uciekał pod gablotę. Czyż nie zachowuje się dokładnie tak samo jak bezpański kot, który schował się gdzieś w kątku na podwórku?
Mimo to i tak bym wolała, żeby u mnie nie mieszkały.
Waanko z tym godaniem

już pomyślałam, że gorol przyjedzie

bez obrazy oczywiście
Na tytuł chyba za wcześnie czy nie?
Mirko co sądzisz o tym, że do Tosi przyjedzie przyjaciel, kompan w zabawie?