Trochę nie do końca to planowaliśmy, ale Carmen sama tego zażądała - w nocy z soboty na niedzielę wymiotowała trzy razy, a w niedzielę leżała jak szmatka, nawet głaskanie nie robiło na niej wrażenia, nie tknęła też podstawionej pod nos miski. Na sygnale pognaliśmy do weterynarza, lekarz powiedział, że w pierwszej kolejności obstawia robaki. Ja byłam sceptyczna, bo mimo wszystko była odrobaczana w lutym jakoś przez Kinię, ale lekarz jak usłyszał, że dokarmiamy koty zewnętrzne, to tym bardziej się uparł przy robakach. Dostaliśmy też przeciwzapalne oraz pastę na podrażnione gardziołko.
I od wczoraj Carmen jest naprawiona - żre, mruczy, przytula się. Daje się też głaskać po brzuchu

Chociaż w kuwecie nie zaobserwowałam żadnych zmian, ale wychodzi na to, że jednak pomogło...