Korzystając z pięknej pogody (he, he) od tygodnia jesteśmy na wsi. Dwa dni były śliczne, udało się nawet skosić do znośnego poziomu coś, co podobno podobno jest trawnikiem, a nie dzikimi zaroślami.
Sąsiedzi tak się przejęli wtedy koszeniem, że zniszczyli w jednym miejscu siatkę i Sybi przelazł na ich stronę. Gdy go wywabiłam spod ich budy, gdzie siedzibę mają chyba wszystkie myszy w okolicy, ściągnęłam z niego
14 łażących po nim kleszczy

. Kaszel Sybirka za to minął jak ręką odjął, gdy wyjechaliśmy z Krakowa - wygląda na to, że Sybi albo działa jako wabik na kleszcze, albo kaszle. Szkoda, że dla mnie to wygląda jak wybór między dżumą i cholerą
Potem był upojny tydzień z 7 stopniami w słońcu, ale w końcu mamy nadzieję, że uda się skosić do końca coś, co było trawnikiem i może nawet toto zrekultywować.