Witam wtorkowo Wszystkich wchodzących i nie wchodzących na wątek.
Muszę trochę popisać,by nie zgłupieć od myślenia.Dziś idę do lekarza i już mam nerwice,tak nie cierpię.Zosia nadal w stresie,ale jak wiedźma wpadła do pokoju i na parapet to jej dała popęd. Lajla się jej boi.Zresztą Zosia zawsze była dominująca.Nawet jak miała kilka tygodni.Już ten pokój ma za swoje terytorium.Wiewióry nie mogą tego przeżyć.

Nie zawsze człowiek upilnuje.Wczoraj późnym wieczorem Kacperek wpadł do pokoju.Było prychanie i pobojowisko.Żwirek ,woda,jedzenie na całej podłodze..Miałam kupę sprzątania

Nie jest lekko i nie będzie,ale tego nikt mi nie obiecywał.Sprzedałam czapkę na swoim bazarku przeznaczonym na sterylkę i potrzeby Zosi.Muszę wziąć te pieniądze i kupić jej karmę do której była przyzwyczajona,Mam nadzieję,że nie będziecie na mnie złe.

To jest mały łakomczuch,apetyt jej dopisuje.Wczoraj zjadła pierś z kurczaka,a ja szczawiową na piersi ugotowaną.

No nic,trzeba kończyć wypociny i powoli się szykować.
Pozdrawiam i znikam na chwilę.Mam strasznego lenia,albo stresika.Nic mi się nie chce robić tylko siedzę i myślę od rana jak to życie poukładać i czekam na ochłodzenie.

Dzięki
Busio za podtrzymywanie na duchu

jakoś czuje się samotnie
