Tylko, że jest tak zimno, tak nieprzyjemnie, nie, już nie tak....

Włączone ogrzewanie, koty przesypiają dzień w swoich pudełkach koło kaloryfera. No właśnie, w pudełkach po sokach Marwit, paskudnych, poobgryzanych, połamanych, ale w tym kartonowym badziewiu śpimy i już. A poduszeczki były, a budki, legowiska okrągłe, jajowate i inne, plecione koszyki, wszystko na nic, jedna wielka porażka. Bo pewnego dnia ktoś coś mi przyniósł w pudełku typu Marwit.
I zaczęło się. Bitwa o pudełko. Kto pierwszy zajmie pudełko. I oczywiście kto nikogo już do tego pudełka nie wpuści.
To była moja klęska legowiskowa. Potem było drugie pudełko i trzecie i ...czwarte

Staram się, zasłaniam kocykami i innymi szmatami, ale i tak wszystko razem wygląda okropnie. Trudno

Pudełka są do spania w dzień, w nocy bywają puste....
Gdy tylko zasnę, One nadchodzą. Pierwsza Balbina, ale Balbusia pod kołdrę. Potem Mić, co denerwuje Balbinę, z wrzaskiem wyskakuje spod tej kołdry i złorzecząc wraca do pudełka. W tym czasie Mić już się rozkłada na dobre w okolicach poduszki, a jeszcze ją poprawia, przyklepuje, tak jakby mówił: no, teraz już ok, teraz to sobie pośpię

Następnie, gdy już prawie zasypiam coś bardzo ciężkiego gramoli się na mój bok i rozkłada na całej długości na kołdrze. To Czitusia, która uwielbia zasypiać w pozycji lwicy na swojej zdobyczy. A na końcu przychodzi Cosia, która się nie ceregieli i w dowolnym miejscu na kołdrze uwala jak cegłówka. Bo Cosia jest mała, ale za to ciężka.
Fajnie mam.
Dobranoc
