Czarna pięknotka ma się świetnie. Rządzi w domu olewając "biedną, stłamszoną, zakompleksioną" MiNutkę

Fakt - muszę MiNutkę dopieszczać nadprogramowo, bo rzeczywiście zachowuje się tak jakby się obawiała, że jej już nie kocham.
Amber nic sobie z tego nie robi, chodzi gdzie chce (no prawie, mnie i Julii słucha jak nie pozwalamy w niektóre miejsca wchodzić). Je pięknie nie tylko swoje jedzonko, ale spróbowała też co MiNutka ma w miskach. Dałam jej trochę wołowinki surowej, ale niespecjalnie jej to smakowało, skubnęła może 3 kawałki.
Za ilustrację jak się u nas czuje Amber najlepiej chyba posłuży
TEN FILMNajbardziej odpowiada jej koszyk na najwyższej kociej półce gdzie ma spokój i jednocześnie widok na całą okolicę. MiNutka zagląda tam do niej, ale jej nie przegania. Właściwie to sytuacja się odwróciła - MiNutka chodzi za Amberką i miauczy jakby pytała czy może się z nią bliżej zapoznać, a Amber na nią syczy jak kocina za blisko podejdzie. Ale wzajemne miauki i posykiwania są bez agresji, więc w końcu się dogadają, muszą się do siebie przyzwyczaić. Już teraz bezboleśnie mijają się w odległości kilku centymetrów.
Jedyne co mnie martwi, to ciągle płynne koopki Amber. niepokoi mnie też to, że ona na prawdę bardzo dużo pije - znacznie, znacznie więcej niż MiNutka czy wcześniej Dusia, więcej niż pije Guzik. Jeżeli biegunka się nie uspokoi w ciągu najbliższych 2-3 dni, pójdziemy do weta.
No i cały czas gdzieś tam w głowie mam włączony alarm dotyczący stresu - obie dziewczyny są zestresowane, co szczególnie wyraźnie widać po MiNutce, która momentalnie zaczęła zrzucać sierść, podobnie reaguje Amber chociaż trochę mniej intensywnie pozbywa się upierzenia...
Mam nadzieję, że ten stan szybko minie, bo pomijając problem z sierścią w kanapkach, to przede wszystkim boję się uaktywnienia białaczki.