Wycałowałam Buborowe oblicze. Co prawda Paweł ma (specjalnie chyba?

) taki
szczeciniasty (kłujący) 3-dniowy zarost i trochę cięzko było, ale dałam radę.
U nas to tak:
- Lizak zostaje na DS,
- Wkurza Hugcia i Meonika. Ostatnio przeskakiwał Meo, żeby być pierwszym przy jego misce

. Ale ja gnoja za "wsiarz", ze słowami: "k..., to nie twoje!". A Lizak spogląda mi w twarz, już rozmruczany, z aniołkowym spojrzeniem: "no cio???...". Rozwala mnie wtedy

. Lizaka wystarczy dotknąć i już włącza traktor. Natychmiast leży na pleckach i: "głaszcz mnie po brzuszku. Najlepiej długo i szybko". Traktorki też są momentalnie, kiedy biorę miskę do ręki i zaczynam nakładać.
Lizak nie pozwala starym kotom skorzystać z kuwety: natychmiast leci, kładzie się bliziutko i patrzy, o tak:

. Za chwilę zaczyna łapać ogon "bardzo zajętego" właściciela (ogona). No i czar (i nastrój kuwetkowy) pryska

.
Dziś rano robiłam śniadanie: zdążyłam zrobić Marcelinie kanapkę do szkoły z szynką, zostawiłam 2 plasterki wędliny dla matki, sama zjadłam salami, które uwiebiam. Zjadłyśmy śniadanie, wracam do kuchni - po szynce tylko skrawki na podłodze zostały, Lizak oblizywał się od ucha do ucha

. A matka poszła na pobieranie krwi na czczo i dla niej zostawiłam tę szynkę...
Już opowiadałam chyba na wizji, że gdy robi się kanapki w kuchni, to trzeba działać szybko i sprawnie: jedną ręką kroić pieczywo, absolutnie nie wolno odkryć za wcześnie masła, bo zostanie wylizane, następnie dopiero teraz wyjąć wędlinę z lodówki (nie za wcześnie, bo Lizak zabierze i ucieknie) pilnując ciągle masła. Następnie wyjąć wędlinę z opakowania, odsłonić masło, ale łokciem ciągle trzymać Lizaka z dala. A on wtedy wsadzi dziób do kubka z herbatą - tyle, że już rąk i łokci brakuje

.
Mission impossible... Acha: oczywiście na nic zestawianie Lizaka na podłogę. To zupełna strata czasu

.
Meonik bardzo dobrze, bierze Gasprid, w kuwecie jest OK - apetyt jest. Hugcio się wnerwia na Lizaka. Zamiast mu raz - a porządnie przyłożyć

.