Jestem i ja.Wreszcie przespana cała noc ale i tak czuję się jak przekręcona przez wyrzymaczkę.
Gosiak dziękuję za umieszczenia informacji na bieżąco. Wierzcie mi,że ja po prostu nie miałam czasu mimo że jestem na urlopie.
Cały poprzedni tydzień w oczekiwaniu na poródą zaczął się źłe.Czesząc Kiteczkę zauważyłam za uchem goły placek.Zapaliło się czerwone światełko- grzyb szybko do otwartej lecznicy .Decyzji czy to grzyb czy nie nie było ale działanie jakby to był on.Przy okazji zapytałam wetkę o przetłuszczającą się sierść i łupież.

taka była moje reakcja jak zaczęłyśmy oglądać brzuszek i paszki.Kiteczka miała łuszczące się ranki czego nie było jak ją poprzedniego dnia czesałam.Zapadła decyzją trzeba wygolić rozbeczałam się jak zobaczyłam brzuszek, paszki ,pachwinki i łapki kici ile tam było drobnych ranek.Diagnoza łojotokowe zapalenie skóry.Codzienne kąpiele w leczniczym szamponie mazanie łepka maścią plus antybiotyk spowodowały że skórka przestała się łuszczyś resztki sierści są puszyste.Ale żeby nie było za dobrze to maść którą smarowany był łepek spowodowała po 2 dniach bardzo silne podrażnienie skóry.Kolejna wizyta u wetki.Zmyła jakimś czarodziejskim płynem resztki maści i po kilku minutach zaczerwienienia zbladły.Maść zastąpiono została kremem . Natępnego dnia zaczarwienień nie było.Leczenie kontynujemy.
Żebym za bardzo się nie cieszyła to Tośka się przeziębiła Codzienne wizytu u weta na zastrzyki,kontrolne usg czy z kociakami wszystko ok.Po powrocie do domu ciągle podchodziłam do niej,kładłam rękę na brzuszku i sprawdzałam czy maluszki się ruszają.Fajne uczycie takie delikatne bąbelki.A póżniej to już wiecie dzień 63 nic 64,65 nic 66 zastrzyk i 67 dzień Tosiaczek zrobiła mi prezent urodzinowy.Po dwóch dniach zapalenie 2 cycochów.Znowu codzienne wyjazdy na zastrzyk./Chyba muszę się nauczyć robić zastrzyki./Zero spania bo trzeba było dyrygować ruchem przy cyckach.6 czynnych na siedem kociąt.Wszystkie kociaki zleciały na wadze Tosia nie jadła, nie piła/miała gorączkę/Kilka godzin po pierwszym zastrzyku kicia zaczęła trochę jeść i pić i tak już zostało.Codzienna kontrola wagi Tabokitków .Jedne grubiały inne nie próby dokarmiania raz lepiej raz gorzej.Wczorajsze zdarzenie zdenerwowało mnie okrótnie.To niesprawiedliwe że tak się stało.
Mam nadzieje ,że to koniec złego,że teraz już się odmieni i kociaczki będą zdrowo rosły.
A ja będę miała trochę spokoju i zamiast jeżdzić od weta do weta będę mogła poświęcić ten czas np. na wklejanie zdjęć rodzinki Tabokito*PL.Chociaż pamiętajcie,że zostaje jeszcze trójka moich małych futerek do przytulania ,które teraz czują się zaniedbane i odrzucone oraz duże futro które trzeba przewietrzyć na spacerze i też trochę pomiziać.