Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sty 10, 2008 0:33

Zapomniałam już jaka to frajda czytać powieść w odcinkach :)

Caty :king:

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sty 10, 2008 10:23

Ojeeeeeeeeeeej, biedny Kot :( Co daleeeeej :?:
Ciociu caty, pamiętaj, że możesz liczyć na DT u nas :)
InkaPigulinkaCzarniambocinka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw sty 10, 2008 19:27

Opowieść czwarta


„ Zanim zorientowano się, ze pociąg odjechał bez dwójki podróżnych – minęło sporo czasu.
Stałem tam, gdzie mnie postawiono wpatrując się w umykające krajobrazy.
Od czasu do czasu parowóz wydawał długi, przejmujący gwizd, który napełniał mnie nieokreślonym lękiem.
Martwiłem się jednak nie o siebie, lecz o chłopca, dla którego byłem ostatnim wspomnieniem po ojcu, ale było to jedyną rzeczą, jaką mogłem robić – bo cóż mógłby uczynić gliniany kot, nawet najbardziej kochający, tak jak ja ?
Tymczasem za oknem zapadł zmrok.
Widziałem drobne, złote iskierki przelatujące za szybą jak roje pszczół, czarne połacie lasów i połyskujące mrocznie oka jezior.
Koła pociągu wystukiwały niespokojny rytm, który odbijał się echem w mojej skołatanej głowie.
- Dokąd jadę – myślałem. – Czy kiedykolwiek będzie mi dane pozostać gdzieś na zawsze ?
Osiąść w miejscu i pozwolić, aby dzień rozpoczynał się o zwykłej porze brzękiem naczyń, poranną rozmową o tym, co się komu śniło i o tym, co kto będzie tego dnia robił…
…Konduktor miał bujne siwe wąsy i ciepłe, brązowe oczy.
Przyjrzał mi się z uśmiechem i schował mnie do przewieszonej przez ramię torby.
Na końcowej stacji, gdy za oknami pociągu pojaśniało wypakowano nasz bagaż. Serce zabiło mi mocno, gdy zobaczyłem znajomą bryczkę .
- No proszę, proszę – pokiwał głową woźnica, załadował walizki na tylne siedzenie i cmoknął na konie.
- Zaraz, zaraz – zawołał konduktor i podał mnie woźnicy. – Jeszcze ten oto pasażer.
Woźnica z niedowierzaniem pokręcił głowa i postawił mnie obok bagaży.
Postawił mnie dość niestabilnie, na samym skraju ławeczki, skąd na każdym wyboju coraz bardziej przesuwałem się w bok…
Byłoby cudem, gdybym w pewnej chwili nie zsunął się i nie wylądował – na moje szczęście w kępie miękkiej przydrożnej trawy… Wszystko nastąpiło tak szybko, że nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się stało.
Po prostu jeszcze przed chwilą znajdowałem się obok walizek, a po chwili leżałem z nosem w trawie, na poboczu polnej drogi.
- To już niedaleko – pocieszałem się.- Chłopiec niebawem powróci i wyruszy na poszukiwania…
I, jako, że leżałem blisko drogi, odnalezienie mnie wydawało mi się być sprawą najprostszą pod słońcem.
Niestety, karmiąc się nadzieją na rychłe spotkanie nie przewidziałem, że miejsce, w którym stoczyłem się z bryczki mógł zauważyć każdy inny człowiek który zboczył w wąską, polna drogę…
Minął dzień i pełna oczekiwania noc, wstał nowy poranek. Czekałem, bo co innego mi pozostało ?
Staruszek wspierający się na kuli usiadł na miedzy i położył na trawie lnianą chustkę. Z przerzuconego przez plecy tobołka wyjął skibkę chleba i kawałek słoniny , przeżegnał się i zaczął powoli jeść.
A kiedy skończył i wytarł usta rozejrzał się dokoła . I pierwszą rzeczą, na której spoczęły jego oczy – byłem, oczywiście ja.
- Co ty tu robisz, biedaku ? – zapytał, podniósł mnie, wytarł z kurzu i postawił na miedzy. – Nie szanują dzieci swoich zabawek, nie szanują – powiedział i wsunął mnie w lnianą płachtę.
Poczułem, jak odchodzi resztka tak długo piastowanej w ukryciu nadziei. Staruszek wstał i powoli, noga za nogą poszedł zakurzoną ścieżką biegnąca wzdłuż drogi.
Płachta miała gruby, rzadki splot, toteż trochę niewyraźnie – ale ciągle jednak ! – widziałem w którą stronę się udajemy. Szliśmy prościutko w stronę dworu i oczyma wyobraźni już widziałem jak chłopiec tuli mnie do siebie i zanosi na parapet okna w malutkim pokoiku na poddaszu.
Wkrótce oszczekały nas znajome psy a w progu domu stanęła ciotka, która od niepamiętnych czasów zajmowała się domem.
- Proszę, proszę, zachodźcie – zaprosiła do środka wędrowca i po chwili znaleźliśmy się w kuchni, która znalem prawie na pamięć.
- Teraz zbiegnie chłopiec – mówiłem do siebie – a staruszek postawi mnie na stole…
Ale były to tylko płone marzenia.
Nie trzasnęły drzwi pokoiku na górze, nie zadudniły schody.
Ciotka postawiła przed gościem kubek herbaty i kawałek kiełbasy, usiadła obok i ciężko westchnęła.
- Dokąd idziecie – zapytała, a staruszek odstawił kubek i wskazał za okno.
- Wracam z Jasnej Góry – powiedział. – Ale co mi to pomoże – dodał po chwili. – syn na wojnie zginął. .Sieroty pod swój dach przygarnąłem…widać tam, w niebie dawno o nas, ludziach zapomnieli…
Ciotka przeżegnała się.
- Niech głupot nie mówią – napomniała gościa. – U nas też nieszczęście , pan zginął…I syna zostawił sierotą…Żal nie wybiera, śmierć nie przebiera – oświadczyła i wytarł nos.
- I to, że o naszym panu różnie mówią – zniżyła glos do szeptu. – Jedni, że…a drudzy…
Zasłuchałem się tak bardzo w odgłosy mego domu, że nie wiedziałem, o czym mówią. A kiedy skończyli, wędrowiec podniósł się z krzesła, podziękował za poczęstunek, podjął swój tobołek z ziemi i wyszedł .
Kiedy wychodziliśmy za bramę na drodze zaturkotały koła bryczki.
- Staś, Staś, ty dokąd ? – usłyszałem glos matki chłopca
Chłopiec pędem wybiegł za bramkę. Jego buty zatupotały na kamieniach i ucichły.
A staruszek zakaszlał i ruszył w całkiem przeciwną stronę.
A byłem już tak bardzo blisko…


c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw sty 10, 2008 22:48

Normalnie dreszczowiec 8O
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Pt sty 11, 2008 10:31

Caty, ależ napięcie :!:
Inka się dopytuje, co dalej i czy ją w lutym odwiedzisz...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sty 11, 2008 21:45

…zrobiło mi się tak smutno i tak ciężko, że aż zdziwiłem się, że nie odczuł tego niosący tobołek staruszek.
W oddali ucichły kroki chłopca, a ja wyobraziłem sobie, jak rozgarnia trawę na poboczach, a jego buzia robi się coraz bardziej smutna…
Dokoła zrobiło się bardzo cicho. Przez rzadki splot płachty widziałem rosnące przy drodze osty, z których zaczynały wysypywać się nasiona…Lekkie przezroczyste parasole unosiły się nad łąką i opadały pomiędzy trawy
Brzęczały pszczoły, w odległym zagajniku śpiewały ptaki, a na ukrytym za drzewami pastwisku sennie porykiwały krowy.
Ciekawe – pomyślałem – ciekawe, co jeszcze zobaczę…Co jeszcze kryje w sobie świat ?
Pod wpływem tych myśli smutek mój nieco zelżał i poczułem nagłe wyrzuty sumienia.
Jak mogłem być ciekaw czegokolwiek gdy chłopiec powracał do domu z niczym ?
Próbowałem pocieszać się tłumacząc sobie, że świat kryje w sobie niespodzianki również dla chłopca, ale niewiele to pomogło.
Kiedy cisza zamieniła się w gwar ludzkich rozmów i turkot kół na bruku domyśliłem się, że weszliśmy do miasta.
Do miasta – było to za dużo powiedziane, raczej do małego miasteczka.
Zobaczyłem zarysy niedużych kamieniczek, rynek brukowany kocimi łbami i fontannę pośrodku rynku.
Fontanna od razu bardzo mi się spodobała – przedstawiała bowiem miskę, na brzegu której z jednej strony przycupnął gołąb, a z drugiej – kot.
Kot wyglądał dokładnie tak, jak powinien wyglądać prawdziwy kot – nie miał na szyi czerwonej kokardy, ani rumieńców na pyszczku.
Staruszek zatrzymał się tuz obok, położył tobołek na ziemi i pochylił się nad misą.
Kiedy otrzepywał dłonie parę kropli przesączyło się przez płótno i poczułem miły, orzeźwiający chłód.
A potem ruszyliśmy dalej.
… Dom, do którego zmierzał wędrowiec leżał całkiem niedaleko, więc na swój sposób cieszyłem się, że pozostanę blisko, i być może pewnego dnia odnajdziemy się – ja i niebieskooki chłopiec.
Ale los, który upodobał mnie sobie jako przedmiot igraszek zadecydował zupełnie inaczej…”

- Zaraz, zaraz – Babcia Tekla przetarła szkła okularów. – Zdaje mi się…
Pacynka odłożyła pędzel i spojrzała na obrazek przedstawiający malutki biały dworek otoczony starymi drzewami.
Od czasu, gdy Molica wymyśliła, aby spisana przez nią opowieść ukazała się drukiem Pacynka niestrudzenie tworzyła ilustracje.
- …że ? – zapytała.
Babcia Tekla podeszła do okna.
- Zdaje mi się ,że wiem, co to był za chłopiec – powiedziała.
Pacynka poderwała się od stołu tak gwałtownie, że siedząca na kredensie Miaulina zjeżyła się i prychnęła.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt sty 11, 2008 21:50

no, doczekałam się dzisiejszego odcinka :lol:

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sty 11, 2008 21:58

Ja też :)
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sty 11, 2008 23:18

Doczytałam 8)

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sty 12, 2008 14:59

Ciociuuuuuuuuuuuuuuu, co daleeeeeeeeeeej?
InkaPigulinka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob sty 12, 2008 15:19

Dalej będzie na dobranoc, kiedy wszystkie - podkreślam - wszystkie małe grzeczne kotki umyją pysie i pójdą spać
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob sty 12, 2008 15:29

jak kotki pójda spać, to przeczytają dopiero jutro......
prosimy zanim kotki pójda spać, może wystarczy jak umyją pysie?

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob sty 12, 2008 15:41

a o której kotki myją pysie ???
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob sty 12, 2008 16:20

Stos rysunków posypał się na podłogę.
- Nie domyślasz się ? – Babcia Tekla zachichotała zupełnie jak Miaulina.
Pacynka zmarszczyła brwi i potrząsnęła kolczykami.
- A kto ma na imię Stanisław ? Po ojcu i po dziadku ? Kto ma niebieskie oczy ?
- Beata – palnęła Pacynka, a Miaulina wywróciła się na grzbiet i zamachała łapami krztusząc się ze śmiechu.
Babcia Tekla złapała się za głowę.
- Stanisław o niebieskich oczach – wyjaśniła.
Pacynka szeroko otworzyła oczy.
- Niemożliwe…- wyszeptała.
Babcia Tekla wzruszyła ramionami.
- Dla mnie wszystko się zgadza.
- A…czy on o tym wie ? – zapytała Pacynka. – bo przecież ten kot…
- Kot należał do jego dziadka, który zginął w czasie wojny…więc ani ojciec, ani tym bardziej on sam nie mieli pojęcia, ze dawno, dawno temu…


Opowieść piąta


„ Dom , do którego podążaliśmy leżał na zachód od miasteczka i boleśnie przypominał małe domostwo zielarki. Tyle tylko, że kryty był strzechą, a nie gontami a przed nim zamiast ogródka i wspierających ścianę malw było nieduże podwórko, po którym spacerowały kury.
W progu domku leżał płowy pies, a na oknie…najprawdziwszy, pręgowany kot. Kiedy staruszek wyjął mnie z tobołka i postawił na ziemi kto uśmiechnął się , zeskoczył z okna i dokładnie mnie obwąchał.
Nie miałem czasu zastanawiać się, czy polubi mnie czy nie, bo z domu , plaskając o ziemię bosymi stopami wybiegła dziewczynka i uściskawszy dziadka spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczyma.
- Jaki piękny ! – zawołała załamując ręce z zachwytu. Ostrożnie wzięła mnie na ręce i zaniosła do izby.
- Wygląda na to, że szedł prosto do ciebie – powiedział staruszek, oparł kulę o ławę, postękując zdjął buty i wziąwszy z rąk wnuczki garnuszek mleka opowiedział jej w jaki sposób mnie znalazł.
Dziewczynka słuchała z poważna miną i gdy stawiała mnie obok doniczki z pelargonią powiedziała :
- Szkoda, że nie umiesz mówić…Pewnie miałeś mnóstwo weso9łych przygód…
Wesołych…jeśli wesołą przygodą nazwać można było przerażającą noc w opuszczonym domu, huk pocisków rozrywających się tuz nad moja głowa i samotna podróż pociągiem…
Ale, rzecz jasna , dziewczynka nie mogła o tym wiedzieć…
Miejsce obok doniczki było całkiem miłe – widziałem z niego całe podwórko, a wieczorem na wolny kawałek parapetu wskoczył pręgowany kot.
Najpierw myl się długo i starannie, a potem zaszczycił mnie rozmową.
Dowiedziałem się, że moi gospodarze to dobrzy i szanowani przez wszystkich ludzie, i ze mimo tego, że często nie mają co włożyć do miski, nie odejmują zwierzętom…Że ojciec dziewczynki, a syn gospodarza zaginął w czasie wojny, a dziewczynka, chociaż jeszcze jest bardzo mała umie ugotować zupę i wie, że kota nie ciągnie się za ogon.
Dowiedziałem się jeszcze, że mój rozmówca ma na imię Mruczek, jak każdy, jego zdaniem kot, i ze urzędujący na podwórzu pies nie wylizuje kociej miski i nie goni kur.
Kot raz po raz przerywał swoje opowiadanie donośnym mruczeniem, a siedzący przy piecu z nogami w misce z ciepłą woda staruszek palił fajkę i z uśmiechem kiwał głową.
- Ot, jak to pacierze mruczy…- mówił - mrucz, mrucz, może co wymodlisz.
Wiedziałem, co, a raczej kogo dziadek ma na myśli, i wiedziałem też, co oznacza słowo „zginął”. Zginął – oznaczało, że nie wróci. Że został po nim czerwony ślad na ziemi, na piasku, na kamieniach i ciało, porzucone, jak kurtka od munduru.
Nie wiedziałem natomiast, co dzieje się z tym, co siedzi w środku, w tej kurtce, z tym, co mówi, myśli, czuje.
Bo przecież nawet ja, gliniana skorupka, malowana brązową glazurą byłem w stanie coś odczuwać…nad czymś się zastanawiać.
Ja – zaginąłem, ale siedziałem sobie na drewnianym parapecie rozgrzanym jeszcze od słońca, które świeciło na niego przez cały dzień, a nowy dzień miał dopiero nadejść.

cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob sty 12, 2008 20:02

Pysie juz umyte, bajeczka przeczytana. DZIĘKUJEMY :spin2:

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: zuza i 1012 gości