» Wto paź 21, 2008 21:50
Mam nadzieję, że jeszcze kogoś zainteresuje ciąg dalszy ...
Już za dwa miesiące będzie rok, jak Bunia do mnie trafiła, ale jej historię przeczytałam właśnie teraz i jestem pełna wzruszenia i wdzięczności dla wszystki zaangażowanych osób. Ponad rok opisanej tułaczki tłumaczy wszystkie zachowania Buni - tęsknotę i wielką radość z codziennego powrotu po pracy do domu, łapki na szyi, kołysankę na poduszce...
Kicia szykuje się do zimy - założyła ciepłe i mięciutkie futerko (już nie ma śladu po sztywnej sierści, którą miała rok temu po przyjeździe). Jak się napuszy przypomina pękatą, futrzną kulę wyposażoną w ogon i ciekawskie oczt. Czasami ta kula przelatuje niespodziewanie z kuchni na parapet pokoju pokonując po drodze korytarz i kanapę. Czasami wita ledwo-przytomnie otwartymi oczyma przy drzwiach, gdy usłyszy dzwonek domofonu i ... pakuje się na ręce. Przecież to jej miejsce. Dopiero po wygłaskaniu odwiedza miskę z jedzeniem i podziwia zakupy.
Tak się zastanawiam - kto miał większe szczęście ona czy ja, że się spotkałyśmy? Chyba obie - nie mogłyśmy lepiej trafić ...
Jak mi ktoś powie jak się tu załacza zdjęcia, to jeszcze zobaczycie Panią Bunię.