spokojne zycie zkotami jest neimozliwe

2dni temuprzy okazji wizyty rodzinki..zrobilam zabie przeglad..musialam ja wziascna kolana bo rodzina chciala zobaczyc kota...i tak glaskajac niunie po jej faldkach przepastnych...natknelam sie na jakies zgrubienie..rozgarnelam wlosy nic nie bylo widac..ale o zgrozo smierdzialo..no nic...dalam spokoj..wieczorem w ciszy i spokoju odmoczylam ciepla woda posklejane wlosy...i o malo nie dostalam zawalu...

( choc w moim przypadku to lepiej napisac "prawie urodzilam"

) moja kochana kota...zataila przedemna fakt ze zostala ranna...

wredna maupa stad to pielegnowanei futerka...trzeba bylo to czyms przykryc..coby pancia nei zauwazyla..po dokladnym obejrzeniu rany doszlam do wniosku ze jest efektem bojki kotow..( ciekawe kiedy???) faldka tluszczu zaby zboku brzucha zostala dziabnieta przez 2 kly chocia....odstep miedzy ranami....niunia pewno olala sprawe zalizala klakami..ranki sie zamknely i kot mial swiety spokoj...

no a beztlenowce zrobily sobie...stad ten smrud..wersja jest taka ze rozwinely sie wrzody i pekly pozostawiajac wielkei japy...przerazajaco to wygladalo..po odmoczeniu...

przed ..nic nei bylo widac tylko czuc...
ja niczym chirurg..usunelam ropsko...wycielam wielki plac wlosow coby jasnie pani zaba nie mogla znowu ukryc rany...kot teraz wyglada zdeka dziwnie...

ma za swoje...kita na wszelkie zabiegipozwalala bez sprzeciwow...mialam ochote jej nastukac..mogla przeciez pokazac wczesniej..a ta malpicha nic..bawila sie normalnei wywracala sie lapkami do gory turlala..nic ja nei bolalo

skad jamoglam wpasc na to..uhhh...w dzien "odkrycia"kot duzo spal..srednio jadl..wiec mialam ja na oku...tezet doszedl do wniosku ze musialo sie to stac w nocy..a beztlenowce bardzo szybko rozkladaja tkanki..wczesniej nie smeirdzialo..a ja spie z zaba przy glowie..wiec poczulabym...bo smrud po odkryciu rany az mnei uniosl...bleeeeeee..tezet zaalarmowal pania doktor...ktora orzekla ze woda utleniona i tylko woda utleniona i nei pozwalac sie ranei zamknac przez dwa dni conajmniej..wiec nei pozwalamy..zaba zla troche..zwlaszcza za futro

rana sie zasklepia powoli..nie smierdzi...kot odzyskal wigor...no efekt uboczny jest taki ze jest bardziej rozpuszczona ..bo nawet pan zania chodzi i mowi ze zabcia jest biedna

no a niunia wtedy sznupy strzela
ciesze sie ze wszystko ok...wystraszylam sie straszliwie...wizja posocznicy mnei przygniotla..( bo ja czarnowidze zawsze

) ale cudowny tluszcz zaby...dzieki niemu rana okazala sie jakby nei bylo powierzchowna( [gleboka na 0,5cm szeroka na prawie centymetr..a dluga na prawie 3...druga rana byla mniejsza i w lepszym stanie...]
z swiatecznych wiesci to takie ze wstawilismy choinke

pierwsze godziny koty ignorowaly ja...
jak wyszlismy z pokoju..zostawilismy ubrana i oswietlona choinke wtedy sie zaczelo...na pierwszy ogien poszla bombka..ale ja jestem przebiegla...i kotom atak nei wyszedl...bombka nietlukaca

reszta ozdob...drewniana..slomiana...wiec bez stresu koty sobei moga je pacac( tak fajno sie kolysza) triumf jest wtedy gdy taka ozdoba zleci...na nasze pytanei co sie stalo..koty przyjmuja postawe"jak to co?nic?a cos si emialo stac...?my tylko tu siedzimy"
teraz mam "podchoinkowekoty" zaba najbardziej
nie chwale sie jeszcze tym ze diably nei wlazly jeszcze na choinke...bo to dopiero 2 dzien ...dzisiaj skubia jzu galazki...daglezjowe...

oby im nic nei bylo
kocham bardzo moje koty

tezet tez juz przepadl kompletnie...ostatnia jego deklaracja"nie wyobrazam sobei zycia bez kotow"
hihihihi troche rozpaczal ze jego "synusia" nie ma w kalendarzu

a moja niunia jest
