Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Słupek pisze:Na tę kolację miał coś dziwnego - http://www.zooplus.pl/shop/koty/karma_d ... _kot/58813
tuńczyk z krewetkami wymieszany z ... tabletką pokruszonego węgla.
Dlatego tak dziwnie to coś wyglądało, a węgiel niestety tylko z czymś mocno aromatycznym.![]()
Tygrysek trafił do mnie w sumie jako spadek po mojej Babci - jeszcze za Jej życia.
Ja wówczas mieszkałam z moim krówkiem Marcelkiem dwa bloki dalej, a Babcia przez kilka lat dokarmiała z sąsiadami piwniczną kotkę. To była połowa lat 90tych, więc o sterylkach kotek żyjących wolno raczej nikt nie myślał. Kotka była bardzo ładna - trikolorka i mimo dawanych jakiś tabletek czasami miała kociaki. Na osiedlu mieszkał w którejś piwnicy Pan Kocur. Wielki, piękny biały z rudą łatką na łebku. Jakoś ta tri i ten biały się sobie spodobali i spiknęli. Babcia już wówczas powoli na raka umierała, no i 1 września 1996 roku sąsiadka powiedziała Babci, że od dwóch dni kotka na jedzenie nie przychodzi, więc się pewnie okociła. 20 września przyszłam do Babci po pracy - zrobić zastrzyk, zmienić opatrunek, dać obiad, itd., i ... zastałam sąsiadkę, Babci siostrę z siostrzenicą, moją Mamę i Babcię ze łzami w oczach i ... czymś w łóżku. To coś okazało się jeszcze nie do końca widzącym, niebieskookim, potwornie zapchlonym, chudym kociątkiem z łysym ogonkiem. Kotka przyniosła to coś w pyszczku pod Babci okno, co z przeraźliwym miauczeniem oznajmiała, dopóki Babcia przez okno nie wyjrzała. Jak kotka zobaczyła, że Babcia widzi, to to coś zostawiła i poszła. sąsiadka przyniosła. No i te wszystkie upiorne baby czekały aż ja z pracy przyjdę i podejmę decyzję, czy kot może zostać u Babci. Taaa ... u Babci. Było wiadomo, że w sumie to u mnie, bo reszta rodziny albo zapsiona albo z alergią. Babcia umierała i nie byłam w stanie Jej powiedzieć "nie". Pomijając, że żal mi było tego maleństwa.
Wzięłam do weta. Stwierdził, że kociak jest niedożywiony (pewnie kotka straciła pokarm i ten jako najsilniejszy przeżył na tyle długo, że go Babci przyniosła - na zasadzie "karmiłaś mnie, wykarm moje dziecko"). I że jest tak zapchlony, że prawdopodobnie nie przeżyje, bo za mały na jakikolwiek preparat (każdy by otruł). Zaproponował uśpienie. No a co ja bym Babci powiedziała? Odchliłam go ręcznie - zajęło mi to ponad dwa tygodnie miętoszenia kota. Karmiłam zakraplaczem, nauczyłam zagrzebywać żwirek w kuwecie. Najbardziej byłam dumna, jak mu się ogon ofutrzył. 13 listopada 1996 r. odwiozłam Babcię do szpitala. Wówczas przyszedł do mnie na stałe (bo na czas mojej pracy był wynoszony do Babci, bo to przecież miał być Jej kot! i ktoś go musiał karmić w tym czasie). I został do teraz.
Nie lubi innych zwierząt, nie przepada za ludźmi (a za dziećmi to już w ogóle), mimo że swoje dzieciństwo z moim Marcelem spędził - ma syndrom wczesnego odstawienia i jest mało zsocjalizowany. Mizia się coraz rzadziej, ale lubi być blisko mnie. No synuś jedynak po prostu.
jo.anna pisze:też się wzruszyłam....
nie wiem co się stało....łaziłam za Karmelem, żeby mu mocz pobrać, widziałam,że chce mu się do toalety, wchodził do łazienki i wychodził i tak w kółko, aż w końcu przyszedł do pokoju i podlał drapak![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
nie mam pojęcia czemu tak zrobił
jo.anna pisze:on to zrobił pierwszy raz i po złościpołożyłam nakrętkę na odpływ, żeby mocz do badania złapać i jemu się to strasznie nie spodobało, mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy
![]()
badania ma praktycznie takie same co miał, trochę krea i mocznik, ale nie jest źle
Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 45 gości