To ja mam dwie kwestie do sprostowania:
1. Czy Amka ten różowy plecaczek ma z Hallo Kitty?
2. Jeśli już Korneliusz ma być hersztem bandy, to nie powinien się podpisywać jak Amka na toalecie, bo to niepolitycznie - jego ksywka to Kwadratowy Romek

I po trzecie również życzę wszystkim wesołych Świąt. My się "wczasujemy" nad morzem. Jak na prawdziwych wczasach przystało, wszyscy w jednym pokoju. To znaczy w zasadzie to TŻ wyleciał z łóżka do drugiego pokoju, żeby było więcej miejsca dla kotów

Ale Korneliusz i tak woli spać na innych meblach. Odkrył, że mozna wskoczyć na szafę. Co prawda przynajmniej raz się z niej zwalił, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami...
Koty tradycyjnie mają tu wiele przeżyć - głównie związanych z kocicami mojej mamy, ktore jakoś turystami nie są zachwycone. Z kolei Kawa jest wyjątkowo wyluzowana (jak na Kawę), a Korneliusz wyluzowany normalnie, choć przed obcymi kocicami czuje pewien respekt, a przynajmniej postanowił nie wdawać się w awantury. Po małej najbardziej widać stres - może dlatego, że z wyglądu najmniejsza, czuje się słabsza, ale z drugiej strony ona jest najbardziej rezolutna.
A, i biorąc pod uwagę różnicę w wyglądzie, nikt nie chce uwierzyć, że między małą a Korneliuszem jest tylko 23 dkg różnicy w wadze.
Korneliusz odbył pierwszą z nami podróż samochodem. Z Pomponowymi przeżyciami bez porównania, choć i tym razem nie obyło się bez akcentów komediowych. Otóż o ile dwie panienki grzecznie sobie zasnęły zaraz po wyruszeniu, Korneliusz postanowił sobie pomiauczeć po drodze. Tak po dwóch godzinach wysłuchiwania jego skarg, przypomniałam sobie, że mogę otworzyć klapkę w drzwiach i kotka pogłaskać, coby się tak nie denerwował i wreszcie zamknął. Klapka słuzy do wkładania pojemników z jedzeniem, ale takich malutkich i bez sensu. Ale część mojej dloni wejdzie. Jak się okazało, nie tylko wejdzie część mojej dłoni, ale nawet cała kwadratowa głowa Korneliusza. Który, co więcej - i jak się można było spodziewać, albo nie chce, albo nie może włożyć jej z powrotem. Stawiałabym nawet na to pierwsze, bo kiedy usiłowałam ja wepchnąć, czułam tę siłę realcji Newtona w drugą stronę...
Na szczęście drzwiczki transportera się zdejmują, więc wyjęłam K. razem z tymi drzwiczkami na głowie i wzięłam na kolana. Kot od razu doznał pełni szczęścia i nawet mu te drzwiczki nie przeszkadzały (a transporter jest calkiem duzy, a drzwi z przezroczystego plastiku) - jednym słowem, wyglądał uroczo.
Na szczęście sytuacja okazała się komedią, bo wyjęty z transportera Korneliusz utracił zapał do przejścia na drugą stronę drzwiczek całą swoją osobą i pozwolił się przepchnąć z powrotem. Brawo dla TŻ, że pod wpływem widoków nie padł z wrażenia tracąc panowanie nad kierownicą...