Teraz mniej wywijam niż kiedyś, bo rzadko chodzę.
Taniec się kiepsko na moim kręgosłupie odbija i jeszcze kolanie, ale co zrobić. Uwielbiam więc czasem trzeba sobie odrobinę przyjemności zapewnić. Lulian taniec średnio lubi, te nogi są zbyt agresywne. Za to joga to jest to. Skok, dziabnięcie, ucieczka a Duża udaje, że ignoruje, więc znowu skok, dziabnięcie, ucieczka, albo tak się zakraść i nagle dziabnąć. Wtedy nawet reakcja jest

AYO no wiesz jak ktoś nie zauważa, że idąc coś zrzuca to normalne, ale jak później z bardzo zaskoczoną miną próbuje ogarnąć co się stało i mu to nie wychodzi to już tak średnio świadczy o mądrości. Zamiast tego jak ten ktoś podchodzi, spogląda w dół, na mnie, znowu w dół i wydaje się zafascynowany nowym prawem fizyki, żeby to wszystko nagle zignorować to ten no wiesz.
Ale to nic, ogólnie to Nyś gada, zrobił się kompletnie czaderską gruchaweczką moją słodką. Nawet delikatnie miłosne tony wydaje. Nie zmienia to jednak reszty całokształtu twórczości.
Dzisiaj rano okupował łazienkę. Oczywiście woda z łazienki jest lepsza niż woda skądkolwiek indziej. Więc rano łowy były, polowanie na nie lecącą wodę, zwiedzanie zakamarków. Niestety łowy przerwała Duża, która przyszła i nagle postanowiła nie oglądając się na pracowe spóźnienie trochę Nysia wytulać, wycałować, pogadać sobie. Wielka niepewność zapanowała w królewskim świecie, czy gryźć, czy dać się całować. Jedno było pewne, na pewno nie mruczeć. W końcu po uwolnieniu Anc zadarł ogon i wrócił do zwiedzania łazienki kątem oka obserwując co robię. Okazało się, że nic ciekawego więc mógł sobie pokontemplować marność mojej istoty spoglądając na mnie z wanny.