Wczoraj udało mi się wyjść wcześniej z pracy, a ponieważ słoneczko przygrzewało, zachciało mi się spacerków
Cyryl dopiero drugi raz w tym roku wyszedł na spacer (czasu ciągle nie mam

albo jest brzydko), więc początkowo czuł się nieco niepewnie, ale zaraz mu przeszło i zaczął wcinać trawę, polować na muszki, a nawet przymierzał się do ptaszka na drzewie
Rudy na zielonej trawce:
Tygrys w buszu:
A ta megiera ciągle się darła, jak tylko Cyryl szedł w stronę latarni, na której siedziała:
"Na tym drzewie ćwierka ptaszek, jak się do niego dostać?"
"Do dzieła!"
"Zdobyłem drzewo, ale dalej mnie nie puszczają

"
Kawaler dzielnie chciał piąć się wyżej, ale smycz była za krótka, a poza tym nie miałam ochoty wdrapywać się za nim, gdyby utknął w górze
I Cyryl rumiankowy:
Po powrocie z rudym stwierdziłam, że czas by Hestię wreszcie przewietrzyć, zwłaszcza że jest ciepło. Zapakowałam ją zatem w Cyrylowe szelki, przypięłam spinkami zwisające paski i jazda do parku! Hestia początkowo grzecznie siedziała na ręku, ale jak zbliżyliśmy się do ulicy, to z krzykiem: "Ratunku!" wspięła mi się na ramię, robiąc przy okazji piękny sznyt pazurem, i próbowała wspinać się dalej, ale nie miałam ochoty mieć sznytów na twarzy, więc dość stanowczo umieściłam ją z powrotem na rękach. Zrezygnowała zatem ze wspinaczki, tylko kręciła się mocno i po drodze strasznie narzekała
Gdy weszliśmy do parku, natychmiast wygrzeczniała i spokojnie siedziała. Postawienie na trawie jej się niezbyt spodobało i przyszła z powrotem do mnie (i tak kilka razy), ale później ciekawość wzięła górę i panienka zaczęła się rozglądać, ale o samodzielnym łażeniu jak Cyryl nie było co marzyć. Po jakichś 10 minutach uznałam, że jak na pierwszy spacer wystarczy wrażeń i Hestia chyba to wyczuła, bo wdrapała mi się na kolana i tam spokojnie czekała, aż zapakuję aparat i pójdziemy do domu.
A oto plon wycieczki
"O mamusiu, co ja robię w tym dziwnym miejscu?"
"Nie no, można wytrzymać, to nawet dość interesujące"
Lewy profil:
Prawy profil:
Bardziej z przodu:
"Świat jest taki wielki, a ja malutka..."
I na deser - Kitka szczekająca na gołębie na dachu:
