haaalp...
babcia w kocie zakochana na sto dwa - to już wiemy. dziś (jak zwykle) chodził i miauczał, żeby się z nim po domu poganiać, a my jakoś tak niemrawo, żeby za nim latać po meblach.
i babcia na to "jakby miał drugiego kota, to by się tak nie nudził", czyli dokładnie to, co ja jej od początku mówiłam

od słowa do słowa, wyraziła ostateczną zgodę na drugiego kota. na święta musiałyby dzieciaki trafiać pod opiekę AFN, bo mimo wszystko nie wyobrażam sobie wożenia dwóch klatek pociągiem. chociaż to jest, owszem, wykonalne. no i ma być rudy albo jednolity szary, nie buras/whiskas, tylko stalowy. chociaż wiem, że co przyniosę pod pachą, to w domu zostanie.
...ale...
(tutaj napisałam bardzo długiego posta o utrzymaniu kotów i o życiu na własną rękę, i o tym, że mogę nie dać rady finansowo rozpieszczać (głównie poprzez jedzenie) dwóch kotów, a bym chciała. trochę przemyślałam w czasie pisania tego posta. i czy ktoś mógłby mi przypomnieć, że faktycznie lepszy dbający dom ze średnim poziomem obsługi niż brak domu w ogóle? i że utrzymanie dwóch kotów to jeszcze nie katastrofa dla budżetu? zwłaszcza, że nie piję, nie palę i nie imprezuję.)...ale 2...
ciekawe, kiedy jej przejdzie.
