No więc byłyśmy dzisiaj u p. Beaty.

Kocica została obejrzana i obmacana, wyniki z badania krwi dostarczyłam, o USG tylko opowiedziałam na pysk (nauczka na przyszłość - brać wszystko na papierze). Została też sprawdzona pod kątem alergii (bardzo mi się podoba efektywność tej maszyny) i okazało się, że nie powinna jadać wołowiny i żółtka. W związku z czym Hills s/d odpadł, bo ma w sobie jajko. Zamiast tego p. Beata dobrała Eukanubę Struvite i Trovet ASD (od razu zakupiłam po trochu z worów; mógł być jeszcze Hill's c/d). Dostałyśmy zastrzyki, które mam dawać co 4 dni i recepty na leki homeopatyczne (Lycopodium, Sulfer i Calcium carbonicum - o ile dobrze odczytałam) - i z tym będę mieć problem, bo trzeba je wtykać do dzioba. Podobno można rozpuścić w wodzie, może tak będzie łatwiej...
Pokazać się mamy na początku listopada, wtedy ew. można by stwora odczulić na jajko. No i była mowa o jakichś chińskich pigułkach, podobno rewelacyjnie likwidują kamienie.
Na początek jestem bardzo zadowolona - p. Beata jest bardzo troskliwa i ma mnóstwo pomysłów (w przeciwieństwie do niektórych wetów, którym trzeba co rusz podpowiadać i w ogóle patrzeć na ręce). Lecznica sympatyczna, już na schodach powitał nas bury rezydent, dojazd mamy niezgorszy (jednym autobusem). Jeśli jeszcze leczenie da spodziewane wyniki - to będę wręcz zachwycona.
Po powrocie do domu stłamszona kociasta wylazła mi zza pazuchy i krzykiem ponaglała, żebym szybciej myła miski i sypała chrupki, bo ona po takich przeżyciach jest głooodna!