Tak szlachetnych ptaków to nie miałam, ale młode gołębie- sraluchy to tak. Jakoś zawsze nam kogoś przyniesiono. Jeden mieszkał w piwnicy, ale jak nauczył sie latać to dziad zaczął wracać i darł się siedząc na drzwiach piwnicy, a w piwnicach to koty mieszkały. Wszystkie nasze ptaki znalazły mieszkanie przy sarnach w ZOO i były zadowolone z miejsca i pelnego pasnika.
Co do innych zwierząt to mój mąż znalazł rudego króliczka rasy holenderskiej w krzakach obok wrocławskiego ratusza, po wystawie zwierząt hodowlanych. Pojechał na wieś na działkę teściów i miał dwie żonki, ale już mniej rude(królik, nie TŻ)
Na działkę też trafił baranek Benek, kupiony na podtuczenie i upieczenie przez studentów, ale oczywiście kto by chciał Benka jeść. Szedł z nami na smyczy z Dworca PKP (za bilet nie płaciliśmy, bo to nie pies), stukał kopytkami, a ludzie myśleli,że to duży pudel. Jedna pani to nawet swoją sunie zabierała. A moim kotom to oczy na pół twarzy wyszły, jak zobaczyły i poczuły to cudo.