a wiec...jestem w 3/4 w nowym mieszkaniu,meble stoja,trzeba teraz dokopac sie do kartonow...bajzer na kołkach.W nowym mieszkaniu jeszcze neta nie mam.KOty przerazone,na poczatku im sie zamieszanie podobało,ale potem juz mniej,maja sie zaszyła w kat pokoju,wcisneła sie w dziure i ...naprwde sie bała

trzesła sie okropnie,udawała ze jej nie ma,baks oczywiscie co chwila uciekał na klatke.W nowym mieszkaniu mam miauki bo baks stoi pod drzwiami i chce do domu....

maja odnalazła swoje drzwko do drapania i tylko tam przesiaduje po zwiedzaniu.Znow spała z nami w łózku.Co chwila sprawdza czy aby na pewno jestesmy i czy ja nie zostawilismy,trzyma sie bardzo blisko nas.Baks juz probowal ucieczki z balkonu,przypomniały sie mu czasy gdy miał ogrod a tu za pod balkonem jest slicnzy trawnik i krzaczki wiec juz go korci..nie ma co jednak siatke zakładam.choc tu w prawie na całosci jest murek wokoł obrosniety pnaczami ale nie wiem czy jakiejs dziury nie ma.Fretek wczoraj wyrwal sobie pazura....całego.Krew sie lała,po 10 minutach udalo sie zatamowac,dziwne,ja panikara krwi sie boje,ale jak przyszło co do czego to jednak zadziałałam sensownie.Uciskałam rane,moczyłam w zimnej wodzie,krew miałam na twarzy,na rekach,na kafelkach,na scianie,czułam zapach krwi i nie zemdlałam

sukces..fretek całkowicie mi zaufał i był tak cichutki na rekach jak nigdy dotad.Nareszcie w nowym mieszkaniu bedzie mial gdzie biegac

ale pazurek chyba nie odrosnie.Wczoraj był obolały a dzis juz szalał
no nic,trza sie za godzinke zbierac i wracac do bajzlu w domu i doprowadzic to do wzglednego....ładu..

koty mi spac nie dąły bo raz po raz myszkowaly w kartonach
