Sihaja pisze:No tak.... Dzisiaj byliśmy u Joachimka.... no cudny chłopak jest no..... Dowgar masz rację, że coś zaczynam się łamać... wprawdzie nie wiem, jak ja to zrobię finansowo.... ech....
Ale do rzeczy: Znajomy nie może wziąć kociaka, ale ma znajomego, który ma hodowlę psów i on ma taką sporawą klatkę, więc jutro wieczorem ma mi przywieżć. To niby jakiś kojec dla szczeniąt czy coś takiego.... Mówi, że się nada, bo jest zamykany od góry też. No więc.... jutro jadę po Joachimka. I jeśli mu szybko nie znajdę domu to..... no nie wiem, no.... trzeci kot?? NO jeszcze będę szukać tego domu.... bo tak naprawdę to chodzi o kasę, prawdaż. Bo koty się dotrą prędzej czy później (taką mam nadzieję...). No więc przyda mi się tej karmy, Dowgar, ale to już chyba można pocztą załatwić....
Sihaja, ja przyżywałam takie dylematy za każdym razem, gdy kusiło mnie, żeby powiększyć rodzinkę. jedno Ci powiem: słuchaj wyłącznie siebie. To Twoje życie, Twój dom, a potem Twoja miłość.
A kasa? to się tylko tak wydaje, że nagle więcej pieniędzy potrzeba. Jak zdecydowałam się zostawić na stałe Milusię, zrezygnowałam z wygodnych, ale drogich puszek i przeszłam na mięsko. I teraz wydaję na footra mniej niż przy dwójce karmionej drogimi puchami.
Teraz witają mnie w drzwiach cztery zakochane we mnie (z wzajemnością) ogony i nie oddałabym tego za żadne skarby świata. Moi znajomi? Większość, również najbliższa rodzina, pukają się w czoło. Ale część ze znajomych i przyjaciół kibicuje mi i cieszą się ze mną.