Odebrałam koteczkę po 17-ej. Była już wybudzona, nawet całkiem przytomna.
W domu jeszcze na chwiejnych nóżkach poszła

zwiedzić wszystkie kąty, dostała miseczkę kociego mleka, trochę pochlipała i schowała się pod wannę.
Po jakimś czasie część mleka zwymiotowała
W nocy usłyszałam znajome chrupanie, po przeprowadzeniu inwentaryzacji wyszło mi, że to Malutek, wytężyłam wzrok i rzeczywiście
Rano już kręciła ósemki pod nogami, obeszła miseczki, znowu pochrupała i wypiła trochę wody.
Czyli jelitka działają, obejdzie się bez kroplówek. Ogromna jest chęć życia w tym małym jeszcze ciałku.
Ma osiem szwów, łapka jest usunięta do tułowia, nie ma żadnego kikutka.
Dzisiaj już nie było śladu po tym srebrnym preparacie jakim pryskają po zabiegach, szwy na miejscach, ślad po jodynie wokół jest jeszcze.
Koteczka jest smutniejsza, bardziej zdystansowana, ale mam nadzieję,z e jej przejdzie.
Wczoraj koleżanka z pracy wzruszona historią kici przyniosła dla niej pastę witaminową Gimpeta. Bardzo miłe są takie odruchy.
Zdjęcia będą może jutro, jak uda mi się zrobić kilka. Na razie kocia nie ma "odpowiedniego nastawienia" do fotek.
Dziękuje wszystkim, którym los koteczki jest bliski i którzy trzymali kciuki.
Za 10 dni ściągamy szwy.