
Robiliśmy obiad, drzwi do Tigry były zamknięte, bo myślałam, że dobrze by było żeby odespała tę noc. Ale laski się prały przez drzwi znowu, więc otworzyłam żeby sobie mogły pogadać

Kilka sekund i było ok. Potem Niuńka łaziła po mieszkaniu i łazience, a Tigra obserwowała ją z pralki, czasem tylko powarkując.
Jakiś czas później Tigra wskoczyła mi na kolana w łazience, drzwi były nadal otwarte, więc Niunia usadowiła się naprzeciwko, na progu. Tigra warczała, ale i była senna, więc jak ją głaskałam, to się trochę uciszała. Niunia miała jeszcze jedną próbę dyskretnego wkroczenia do łazienki, ale Tigra zabuczała, więc się cofnęła. I było ok. Śpiąca na moich kolanach Tigra, śpiąc na progu naprzeciwko Niunia.
Po kilkunastu minutach stwierdziłam, że przełożę Tigrę na pralkę, bo muszę sprawdzić co z obiadem. No i ona nagle w trakcie przenoszenia zaczęła przeraźliwie miauczeć, tak agresywnie, uszy do tyłu, wściekły pyszczek, zęby - pełna demonstracja. I to nie na Niunię, ale na mnie. Do tej pory ANI RAZU nie okazała agresji wobec mnie. Chciałam ją uspokoić, ale ona zaczęła kręcić się w kółko przeraźliwie miaucząc, syczała, na Niuńkę nawet nie patrzyła, wyglądało to tak jakby jej totalnie psychika siadła, jakby była wściekła. Mówiłam do niej, ręki nawet nie wyciągałam, ale ona tak agresywnie na mnie syczała i miauczała, miotając się na tej pralce, w pewnym momencie zamachnęła się pazurem na moją twarz, potem z wściekłością połknęła najbliżej leżącą chrupkę, potem zaczęła wściekle gryźć myszkę, która leżała na pralce, no i nadal - uszy do tyłu, zęby w moją stronę...

Byłam zszokowana. Do tej pory mam uraz, to był straszny widok.
Wynieśliśmy z TŻ-tem Niunię do niego, a Tigrze daliśmy wolną rękę co do mieszkania. Od niecałej godziny łazi i zwiedza, nie reaguje na nasze głosy, każdy szelest to od razu zjeżenie futra i niskie podwozie, ewentualnie schronienie się pod łóżko...
Nie wiem co o tym myśleć. Nie wiem czy przypadkiem to wszystko tak jej nie siadło na psychikę, że sobie z tym nie radzi. Nie wiem czy mają się widywać, czy znowu izolacja. Z drugiej strony ile można trzymać kotkę w małej łazience, bez możliwości pobiegania?
Są tak różne od siebie, że obawiam się myśli, że totalnie do siebie nie pasują i będę tylko niszczyć Tigrę kawałek po kawałku...
No i nie wiem jak uda nam się tabletkę po tym wszystkim podać. A wsadzenie do transporterka zdaje się być równie niewykonalne.