Wróciliśmy właśnie z lecznicy. Przyjął nas młody blondyn. Okazało się, że "świetna" dr Dominika nie jest taka super. Mianowicie mówiliśmy jej, że Fredzia kicha odkąd ją mamy, ale ona i tak ją zaszczepiła twierdząc, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Fakt faktem, mogło to być ukryte i wyszło dopiero po szczepionce, ale w tej chwili diagnoza jest taka, że mała jest przeziębiona, musi przyjmować antybiotyki i czeka ją powtórka szczepienia. Temperatura kotki rano: 40, wieczorem: 40,3. Wynik: tej pani dr już podziękujemy...
Poza tym okazało się, że kolegi kota zaszczepiła drugi raz szczepionką "wstępną" twierdząc, że to było kolejne, rozbudowane szczepienie...
Z dobrych wieści Garfield ma się coraz lepiej. Nadżerka na języczku zaczyna porastać normalnym naskórkiem, a jutro jedziemy na ostatni zastrzyk i pozostawimy kociemu organizmowi dokończenie kuracji

.
Przesyłamy Wam wszystkim mruczanki i baranki od schorowanych futer
