Jak pojechaliśmy z Zuzą pierwszy raz do moich rodziców, którzy mają 3-letniego, wykastrowanego kocura to bałam się, że też tak będzie, że duży będzie atakował małego. A tymczasem było ..... dokładnie naodwrót. Mała o mały włos nie wyłaziła ze skóry jak duży do niej podchodził. Po pierwszej walce podzieliły sobie mieszkanie na pół i nie daj Boże żeby któreś przekroczyło próg swojej połowy ! Po jakimś tygodniu fuczenia, prychania, warczenia i ostrych walk koty zaczeły się tolerować na tyle, że nie wchodziły sobie generalnie w drogę. A po dwóch tygodniach nastało pełne koleżeństwo (bez przesadnie wylewnej miłości

). Przede wszystkim daj im czas. I nie panikuj

Ja gdy któregoś dnia poraz kolejny usłyszałam odgłosy walki stwierdziłam: A mam Was koty gdzieś ! Nie będę Was pilnować bez przerwy ! Albo się zatłuczecie albo się dogadacie, tak czy siak ja będę miała wkońcu świety spokój !
I to była walka po której nastała błoga cisza ... jeżeli te ich późniejsze zabawy można nazwać cichymi .....
