No więc tak. Po poczytaniu opinii o wetach stwierdziłam, że nie ma co czekać aż się chomisiowi pogorszy. Poszłam do weta który jest z tyłu mojego bloku (niby tak blisko, a już inna ulica) i powiedziałam, o co cho. To 3 wet który zajmował się Puszynką i oceniam, że zrobił to bardzo dobrze - mówił do niej, był delikatny, nie trzymał jej za skórkę (a jestem na to wyczulona), dokładnie obejrzał te zmiany wyłysiałe, jak pytał o wiek to spytał "A ile ma to małe szczęście?", uśmiechał się. Sprawdzał, jakie leki można jej dać, porównywał w jakiejś wielkiej księdze, czytał etykietki tych co miał, więc naprawdę spoko. Dostałyśmy receptę na kremik do smarowania 2 razy dziennie, w środę mamy przyjść znowu. Puszynka waży 150 gram, więc nie chudnie. Za wizytę zapłaciłam 35 zł i 20 zł za kremik, ale jest go dużo więc mam nadzieję, że nie trzeba będzie kupować 2 opakowania. Chomisia przekupiona dropsikiem dała się posmarować, chociaż chciała gryźć - ale te miejsca pod pysiem to wrażliwe, więc jej wybaczam. Wymieniłam jej po powrocie trotki (na wszelki wypadek) i teraz coś sobie robi w domku. A mi jakoś tak lżej, że nie czekałam bezradnie tylko poszłam jej pomóc
