Smutno mi .. jak diabli ...
Kilka dni zastanawiałam się nad tym co zrobić .. jaką podjąć decyzję. Otóż M. nie do końca był przekonany do tego by Malta u nas została. Widziałam to doskonale .. na siłę chciałam Go przekonywać ... On jednak uważał, że skoro wzięłam kicię z 'garaży' po to by uratować ją i szukać jej domu stałego, to tak być powinno, bo taka była umowa. Walczyłam sama ze sobą, ale wiem, że na siłę nikogo nie uszczęśliwię i nie zmuszę do niczego. Postanowiłam Maltuni szukać domku jednak. Mojej kochanej znajduni. Nie była to łatwa decyzja, przeryczałam 'trochę' czasu. Zadzwoniłam do Gminy, powiedziałam Panu, że jednak koteczce szukamy domku. Poprosiłam o to by Pan umieścił zdjęcia na stronie Gminy, by rozesłał wśród znajomych, że kocia szuka domu. Odezwała się do mnie Pani, która chciała Maltę adoptować. Ma kocurka wykastrowanego - rocznego, dla którego chciała towarzystwa. Zadzwoniłam do Pani, rozmawiałyśmy. Pani wydała się być osobą sensowną, taką zakręconą na punkcie kotów - pozytywnie oczywiście. Dzisiaj Pani przyjechała do nas ze swoim transporterkiem po Malcię. Serce mi pękało .. wierzcie. Porozmawiałyśmy jeszcze troszkę. Koteczka będzie w odpowiednim czasie wysterylizowana na koszt gminy. Przyszykowałam dzisiaj Maltunię w podróż. Dostała swoją karmę, swoje zabawki, ulubionego pluszaka, z którym szalała u nas ... Jestem z Panią w kontakcie i będę dostawała informacje i zdjęcia naszej czarnuszki. Daleko do malutkiej nie mamy, więc kto wie, może i nawet odwiedzimy ją za jakiś czas?.
Smutno mi .. nie ukrywam. Tak sobie myślę, że nie przestanę pomagać na pewno kociakom w potrzebie. Jeśli znajdę jakąś znajdkę, to nie zostawię, nie przejdę obojętnie, tak jak w przypadku Malty. Wezmę, zaopiekuję się kociakiem, pójdę do weta i będę szukała domku. Wiem, że M. Maltę lubił, bo ją głaskał, karmił .. ale nie chciałam nic na siłę robić i słuchać później jakichś pretensji.
Pani forum miau zna więc może i się odezwie tutaj za jakiś czas?. Mówiłam, że Malta ma założony tutaj na forum swój wątek

Maltunia




