Boni zrobił się taki kochany... Wcześniej jak tylko go brałam to warczał, mogliśmy go pieścić tylko jak miał na to ochotę. Teraz sam przychodzi. Chyba czuje, że jest nam ciężko, no i na pewno sam również tęskni. Na razie zostanie jedynakiem, chciałam jechać po tą kotkę ze schroniska, ale uznałam, że to zdecydowanie zbyt wcześnie...
Poza tym mam w domu szczeniaka, więc najpierw muszę zająć się jego wychowaniem.
Gdyby nie Boniek, Gabi i mała to byłoby jeszcze ciężej...
Pozwolę sobie przedstawić Wam moje słoneczko. To był naprawdę długo wyczekiwany pies. Teraz nie potrafię być w pełni szczęśliwa... Mam nadzieję, że kiedyś ból minie i z radością będę wspominać chwile spędzone z Juliankiem. Wstawiam też zdjęcie koteczka, cudownie było mieć go przy sobie. Mimo tego, że to szczęście trwało zaledwie chwilkę, dziękuję losowi, że postawił na mojej drodze tą wspaniałą istotkę. Na zawsze będzie w moim sercu.
