Bilbuś - kot z dyskopatią

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Sob paź 08, 2011 19:19 Re: Mój kochany kot ma raka...

Jest przepiękny.
I pozostała dwójka też.

Bazyliszkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 29535
Od: Wto sty 31, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob paź 08, 2011 19:48 Re: Mój kochany kot ma raka...

masz cudowne koty,a Bilbo ma naprawdę piękne,mądre ślepka...
trzymajcie się wszyscy cieplutko,nasza szóstka myśli o was gorąco :kotek:
ObrazekObrazekObrazek

Koszmaria

Avatar użytkownika
 
Posty: 6233
Od: Pon lut 04, 2008 1:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie paź 09, 2011 13:04 Re: Mój kochany kot ma raka...

Patrze na Was

Obrazek
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 09, 2011 13:22 Re: Mój kochany kot ma raka...

Dziekuję wam. Przyznam nieskromnie ,że moim zdaniem mam najwspanialsze stwory na świecie ;).
Oczywiście ,to tekst każdego prawdziwego kociarza.
Bilbo ma piękny charakter ,oprócz tego ,że to śliczne kocisko. O nim nie da się pisać brzydko ,bo jest po prostu piękny-wewnątrz i na zewnątrz.

Jest duża szansa ,że zatrzymalismy chwilowo wzrost raka.
Steryd robi swoje.
Od półtora dnia Mały jest bez Metakamu,bo go po prostu nie potrzebuje na razie.
Chodzi tez ładniej .Niedwoład jest mniejszy.
Cieszymy się każdą chwilą :)

laylla7

 
Posty: 403
Od: Czw lip 14, 2011 14:50

Post » Nie paź 09, 2011 13:23 Re: Mój kochany kot ma raka...

Super :ok: Oby tak było jak najdłużej :ok: :ok: :ok:

Bazyliszkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 29535
Od: Wto sty 31, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie paź 09, 2011 16:53 Re: Mój kochany kot ma raka...

trzymam kciuki,żeby ten stan się utrzymywał jak najdłużej :ok: :ok:
ObrazekObrazekObrazek

Koszmaria

Avatar użytkownika
 
Posty: 6233
Od: Pon lut 04, 2008 1:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie paź 09, 2011 17:30 Re: Mój kochany kot ma raka...

Tu nasuwa sie pytanie? Czy aby na pewno nowotwór- rak? Może być np oponiak albo naczyniak, które są guzami łagodnymi - szkodzą bo rosnąc uciskają rdzeń. Te się ładnie operuje -z dobrym skutkiem - ale nie wiem jaki byłby koszt operacji neurochirurgicznej. Penie koszmarnie dużo :? Nie można wykluczyć np też krwiaka
Obrazek

majencja

 
Posty: 5792
Od: Wto lis 04, 2008 23:17

Post » Nie paź 09, 2011 18:34 Re: Mój kochany kot ma raka...

W Polsce nie ma nikogo ,kto by wg mnie wykonał taką operację ,jeśli nawet to nie rak .
Nawet Sternie z Warszawy bym go nie oddała.
Ruszanie rdzenia kręgowego u kota to bardzo ,bardzo niebezpieczna sprawa.
Konsultowalismy się z wieloma wetami . Pisaliśmy do zaprzyjaźnionych hodowli.Nikt nawet nie mówil o operacji.

Czy oponiak albo naczyniak by rósł?
Bo to cos rośnie cały czas i weci mówią ,ze to raczysko :(

laylla7

 
Posty: 403
Od: Czw lip 14, 2011 14:50

Post » Nie paź 09, 2011 19:20 Re: Mój kochany kot ma raka...

Oczywiście- rośnie . To sa tzw guzy łagodne , które nie dają przerzutów. Natomiast właśnie rosnąc i uciskając wywołują szkody- początkowo niedowłady kończyn potem zwieraczy/ problem z sikaniem i qpalem/
Tyle że nie operowany- nie ma żadnych szans/ nie wiem na jakiej wysokości są zmiany/ Operowany na życie ok 80% na pełna sprawność 50/50% czas działa na niekorzyść bo im dłużej będzie ucisk tym szansa na ustąpienie obecnych objawów po operacji mniejsza.
Podjąć operacji mógłby się tylko neurochirurg- ale nie wiem czy takowi u nas specjaliści są :? Może we Wrocławiu ?? Przy uczelni?? Ale zapewne koszty były by spore.
Steryd nie hamuje wzrostu guza tylko działa przeciwobrzękowo przez co zmniejsza się ucisk i przy guzach z tkanki nerwowej działa również nieco przeciwbólowo.
Obrazek

majencja

 
Posty: 5792
Od: Wto lis 04, 2008 23:17

Post » Nie paź 09, 2011 19:52 Re: Mój kochany kot ma raka...

Strasznie mi przykro z powodu kociusia. Czy wet nie sugerowal naswietlania?? Czasami, chociaz rzadko pomaga.

Wypytaj weta jaki to nowotwor. Nie chce przyczynic sie do zwiekszenia stresu, ale guz w rdzeniu to u kotow to najczesciej chloniak. Jezeli pojawia sie u mlodych kotow, ponizej 3 lat, to najczesciej jest spowodowany wirusem bialaczki lub kociego AIDSa (ale nie zawsze). Czy kicio mal robiony test na wirusy?? Chodzi mi o zdrowie pozostalych kotow. Sorry. :cry:

AlkaM

Avatar użytkownika
 
Posty: 3566
Od: Nie sty 04, 2004 6:14
Lokalizacja: Toronto

Post » Nie paź 09, 2011 21:27 Re: Mój kochany kot ma raka...

Stwory cudne, a sam Bilbuś uroczy. Trzymam za niego kciuki :ok: :ok: :ok:
Nie wiem, z jakiego miasta jesteś, ale może byłoby warto mailowo lub telefonicznie skontaktować się z doktorem Dąbrowskim z Poznania ze Zbąszyńskiej- jest chirurgiem, świetnie zna się na kotach. Z pewnością rzeczowo i kompetentnie przedstawi sytuację i szanse leczenia. Drugą osobą, która ujęła mnie gotowością bezinteresownej pomocy jest dr Szczepan Kawski
z Wrocławia. Ma stronę w necie, można pisać, można dzwonić- z pewnością doradzi. Nim trafiłam do p. Dąbrowskiego podpowiadał mi, co robić, by w końcu usłyszeć konkretną diagnozę, a nie błądzić "gdybając".
Zawsze jest nadzieja, zwłaszcza jak się ma przy sobie kochające serca :1luvu:
Trzymajcie się, pozdrawiam. Myślę o Was i kocurku.

slava

 
Posty: 225
Od: Sob sie 27, 2011 22:07

Post » Pon paź 10, 2011 13:26 Re: Mój kochany kot ma raka...

Witajcie Kochani :1luvu:
Śliczne Koty a Bilbo kradnie serce tymi swoimi mądrymi oczkami

tak czytam wypowiedź majencji i przyznam że tez o tym pomyślałam
ja Ci Pisałam o tym co ja mam i też podobne objawy mam jako człowiek
ale u mnie raz to rośnie a raz się zmniejsza
i raz jest źle a raz lepiej
może to nie jest właśnie rak akurat
i potrzymam za to kciuki
tylko gdyby była szansa wywalić to coś z Bilbusia
Trzymam za Was kciuki :ok: :ok: :ok:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pon paź 10, 2011 19:59 Re: Mój kochany kot ma raka...

Dziewczynki ,jesteśmy z Gdańska.
Pytałam na razie trzech wetów o to ,co robic .
Wszyscy są jednakowego zdania-nie ruszac i podawać Metakam i sterydy.
Mozna by zrobic biospsje ale ryzyko jest ogromne -że Bilbi się nie obudzi ,będzie sparalizowany itp
Tak samo ryzyko z operacją.
Mówiono mi ,ze w Polsce nie ma takiego weta ,który by się tego podjał.

Bilbasty jest z hodowli ,mial robione badania na FELv i FIV.
Ta Pani ,od której go kupilismy ,bardzo dbała o te sprawy.
Mamy wszystkie wyniki w książeczce.

Slava,wejdę na stronę dr.Szczepana Kawskiego i napisze do niego z paroma pytaniami.

Dziekuje za wszyskie rady i sugestie i czekam na następne.
Jeśli któras z was cos wymyśli ,to będę bardzo wdzięczna.

laylla7

 
Posty: 403
Od: Czw lip 14, 2011 14:50

Post » Pon paź 10, 2011 22:53 Re: Mój kochany kot ma raka...

mi nie przychodzi do głowy nic,poza słowami wsparcia,na samą myśl o raku mnie prawie paraliżuje...
ObrazekObrazekObrazek

Koszmaria

Avatar użytkownika
 
Posty: 6233
Od: Pon lut 04, 2008 1:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 12, 2011 11:20 Re: Mój kochany kot ma raka...

Też walczę z przedziwnym nowotworem u mojej kotki. A w zasadzie kończę tę walkę, bo rak postępuje coraz szybciej. Dziś już kicia nie chodzi. Jeszcze w pn rano chodziła, tracąc tylko lekko równowagę tylnej części ciała. Ma niedowład tylnych łapek, a raczej kręgosłupa w odcinku lędźwiowym, bo łapki potrafi np. wyprostować. Biedulka nie umie się już przewrócić z boku na bok, bo łapki pozostają wykręcone. Ma 11 lat i jest przecudowna. Na RTG o dziwo nie widać guza w okolicy kręgosłupa. To, że to jest rak wiem na podstawie 3 okrągłych guzków podskórnych, z których jeden powiększył się do ok 1-1.2 cm, stał się gorący i zaczerwieniony. Znajduje się na lweym boku kici na linii, łączącej łapkę przednią i tylną, nieco bliżej tylnej. Jeszcze 2 tyg. temu był tylko ten guzek. Nie była operowana ze względu na podejrzenie zapalenia jelit - i na to była leczona. Przerzuty są na prawy bok i na szyję. I chyba na płuca - wet ma jeszcze nadzieję, że to jednak zapalenie płuc, bo całe oskrzela i płuca są zmienione. Tyle, że kocinka nie miała żadnych objawów zapalenia płuc... Ma za to niedoczynność tarczycy, która jest najprawdopodobniej skutkiem nowotworu.

Ze względu na to, że są przerzuty wnoszę, że rak jest złośliwy :(

Mam kilka pytań:
1. Czy to możliwe, żeby rak zaatakował rdzeń kręgowy, ale był niewidoczny na RTG? Inne guzy są widoczne... choć przyznam, że są tylko niewyraźnym cieniem, a spodziewałam się raczej zwartego kształtu.
2. Czy są nieinwazyjne metody leczenia raka (z wątku mi wynika, że są naświetlania), które można zastosować, zanim się powycina guzki? Facet nie chce ciąć, póki się nie upewni, że klatkę też trzeba otworzyć - czyli, że raczysko jednak dotarło do płuc, że to nie jest zapalenie.
3. Czy jest jakiś sposób, w który można trzymać kotkę i spowodować, aby zrobiła kupę? Nie robiła jej od kilku dni, bo nie potrafi przybrać odpowiedniej pozycji. Wczoraj dostała leki, poprawiające perystaltykę jelit i chyba parafinę, ja ją karmię karmą, zmieszaną z olejem... i nic.
4. Czy jest jakiś sposób, aby ułatwić kici przemieszczanie się i jednocześnie nie utrudnić kładzenia sie na boku? Chodzi mi o jakąś konstrukcję na kółkach, lub coś podobnego. Ona nie ma już siły ciągać za sobą tylnej części ciała :( A jeszcze chce się ruszać, niestety...

Dziękuję z góry za porady,
Iza

Co do biopsji, o której piszecie w tym wątku - lepiej jej uniknąć, bo zwiększa prawdopodobieństwo przerzutów.

I&S

Avatar użytkownika
 
Posty: 558
Od: Śro paź 12, 2011 10:57
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter, Meteorolog1, pibon, puszatek i 9 gości