

Namawiam Milę na sik, może coś z tego będzie...

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
karola7 pisze:Och z tym łapaniem to chyba rzeczywiście będzie akcja życia. (...)
Nie poddaje się, w poniedziałek musi się udać.
karola7 pisze:Ooo witamy serdecznie !!![]()
Ja to się tak cieszę, że to właśnie mnie Pixi została "sprzedana" , cieszę się, że mi zaufano i że ona tu jest.![]()
Mamy taki swój rytuał z Pixi, często sobie drzemie gdzieś na drapaku, na łóżku czy parapecie, przebudza się nagle i mnie woła - miaukoli coś po swojemu, więc mówię do niej " Pixiu już idę Cię wyściskać " na te słowa Pixi momentalnie wywala się brzuchem go góry, zerka na mnie i czeka. Podchodzę, przytulam i już słyszę jak mruczy, jak przytulam się do jej puchatego futerka, to traktorek jest coraz głośniejszy, jak odejdę za szybko, to Pixi się na mnie złości i drze się na mnie i każe mi wracać i kontynuować - sama się nie ruszy, to ja muszę do niej przyjść.![]()
![]()
Niesamowity z niej pieszczoch, lubi być brana na ręce, tulona, całowana, musi wszędzie zajrzeć, jest najbardziej ciekawska z całej trójki. Jest rozgadanym, kochanym, proludzkim kotem.
Ja się nią zachwycam każdego dnia. Zresztą każdą z babskiej trójki się zachwycam, każda jest dla mnie wyjątkowa, odkąd pamiętam marzyłam o zwierzakach, teraz mam 3 najcudowniejsze koty i nie wyobrażam sobie bez nich życia.
kotx2 pisze:pamiętam twój pierwszy postpełen obaw...wiedziałam,ze to się tak skonczy
![]()
![]()
karola7 pisze:kotx2 pisze:pamiętam twój pierwszy postpełen obaw...wiedziałam,ze to się tak skonczy
![]()
![]()
Ja tam już niczego nie pamiętam, życie "przed kotami" mi się zupełnie zatarło, wszystko zapomniałam.
Nie pamiętam domu przez mruczenia, miauczenia, rozwalonego żwirku, wylanej wody z miski, kociej sierści, obserwacji sików/kup, przytulanek, chłodnych, mokrych nosów, głaskania, popędzania mnie gdy szykuję jedzenie... dało się bez tego żyć kiedyś ? Dziwne.
Wczoraj koty się na mnie trochę zezłościły bo przyszłam "śmierdząca" psem... byłam u znajomych którzy mają psa, kochany 50kg cielaczek, który zawsze najbardziej kocha gości, więc nie odstępował mnie na krok. Zapachu swojego pewnie zostawił na mnie sporą ilość i jak koty to poczuły to na początku szok i konsternacja. Potem solidarnie się zjeżyły, a ogony zrobiły im się prawie perskie, potem gdy rozpoznały, że ja to ja , nie pies, rozpoczęły obwąchiwanie, nos przy nosie, dokładność wąchania co do milimetra i analiza co to za dziadostwo. Co raz to spoglądając na mnie i na siebie nawzajem z minami lekko zdziwionymi.
Ciuchy poszły do prania i koty odetchnęły z ulgą bo wyraźnie psiowy zapach im nie odpowiadał
.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1007 gości