W mojego maleńkiego, spokojnego kocurka diabeł wstąpił

. Biega po mieszkaniu, jakby go ktoś gonił (kto wie...

). Wariuje nieprzeciętnie. W takich chwilach słyszę anielskie pienia

- to fantastyczne, że ten kochany burasek czuje się taki szczęśliwy po tym, co przeszedł. Bawi się jak mały kociak. Zresztą, wydaje mi się, że Salem jest młodszy, niż zaopiniował wet. To taka moja kobieca intuicja

. Bardzo lubię patrzeć, jak śpi zwinięty w kłębuszek, albo z komicznie wyciągniętymi łapkami zaplecionymi na pyszczku

. Czasem , jak jest rozleniwiony to pokazuje brzuszek, wtedy chyba zupełnie zapomina, że ludzie są duzi i niebiezpieczni... Czasami tylko zastanawiam się, jak można krzywdzić taką słodką, ufna kruszynę

.... I że tyle jest takich małych, kochanych kotków, które nie mają gdzie się podziać...