Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 02, 2008 22:29

Opowieść pierwsza

Babcia Tekla zdjęła okulary i brzegiem fartucha otarła załzawione oczy.
Miaulina miękko zeskoczyła na ziemię i zajrzała swej pani w twarz.
- Babciu ? – zamruczała pytająco.
A potem wskoczyła na kolana swojej pani i spojrzała na równy rząd liter.

„ Urodziłem się – jeśli mogę tak powiedzieć – dawno, dawno temu, gdy po ziemi chodziły anioły, a dzieci wierzyły w Świętego Mikołaja – w chacie wiejskiego garncarza, który lepił uszate garnki, misy i miski z ciemnozłotej, lepkiej, tłustej gliny. Glinę, jak się później dowiedziałem, kopal na skraju lasu, tam, gdzie do dzisiaj rosną dwie stare brzozy, które wtedy były młodymi, rozczochranymi drzewkami chylącymi się pod najlżejszym podmuchem wiatru.
Garncarz jakoś upodobał sobie te dwa drzewka, być może dlatego, że był wrażliwy na ich delikatna urodę, a być może dlatego, że oznaczały jego ulubione miejsce…fakt, że jesienią, kiedy w okiennice zaczęły uderzać pierwsze nawałnice wyciągnął ze sterty tyczek do fasoli dwie najmocniejsze i wbił je głęboko w ziemię dając wsparcie brzozom…
- Dobrze zrobiłeś – pochwaliła go z początkiem lata wiejska zielarka, która jak mało kto znała się na mocy drzew i mówiła, że brzozy dają sercu siłę, a myślom jasność.
Garncarz pokiwał głową .
- A powiedzcie mi, jakżeście są tacy mądrzy – rzekł spoglądając w wyblakłe oczy zielarki – jakie drzewo daje siłę ciału ?
Zielarka wsparła się na sękatym kosturze i zrzuciła z ramion lnianą płachtę pełną delikatnej, miękkiej trawy.
- Mężczyźnie dąb, kobiecie jarzębina – powiedziała.
Garncarz potarł dłonią czoło i ciężko westchnął.
- A… - zielarka pokiwała siwą głową. – Dzieciom – kasztan…
Najmłodsza córka garncarza od jesieni nie wstawała z łóżka, zanosiła się suchym, duszącym kaszlem i gasła w oczach.
- Kasztan – powtórzył garncarz, poprawił konopne sznurki tak, aby nie ocierały kory drzewek i powoli poszedł w stronę domu. Po drodze schylił się i podniósł mała bryłkę gliny, która poprzedniego dnia zsunęła się z jego taczek.
Zważył ją w dłoni i zaczął schodzić zboczem ku wsi.
W świetle zachodzącego słońca trawy porastające łagodne zbocze wydawały się złote, ostre liście ostów połyskiwały poważną czerwienią miedzi.
Dziecko siedziało oparte o poduszki i wpatrywało się w palenisko.
- Tata – powiedziało – czemu Mruczek na dwór ucieka ? Ze mną spać nie chce…
Ojciec zwichrzył włosy córki.
- A bo kot to kot, za myszami go ciągnie w pola.
- A to nie tak, ze ja umrę, a on się śmierci boi ?
Garncarz wsadził ręce w kieszenie kurtki.
- Kto ci takich głupot nagadał, złotko ? – zapytał, ale serce ścisnęło mu się boleśnie.
Dziewczynka spuściła oczy i szepnęła :
- Ciotka mówili…
- A bodaj ją diabli wzięli – zawołał ojciec. – Oj niech no ja ją spotkam…pożałuje, pożałuje…
Chwycił starą brzozowa miotłę, wywinął nią w powietrzu parę razy i cisnął za próg.
- Tak poleci na Łysą Gorę, do swych przyjaciółek – powiedział i usiadł na brzegu łóżka.
Objął chude ramionka córki i potarł jej czoło szorstkim podbródkiem.
- A Mruczek… - wyjął z kieszeni bryłkę gliny. – Ja ci takiego Mruczka ulepię, ze będzie jak ten nasz, żywy…
Kiedy pręgowany kocur powrócił do izby, garncarz nalał na miskę odrobinę mleka i długo nań spoglądał. A potem zaczął ugniatać glinę w dłoniach, mówiąc –
- Jedna łapa, druga łapa…ogon…
Kiedy na wieży kościoła odezwał się dzwon dziecko spało gorączkowym snem, a ojciec przyglądał się swemu dziełu.
- No Mruczek jak żywy – mruknął, a kot ze zdziwieniem przyjrzał się figurce.
Tak oto przyszedłem na świat…
Garncarz pomalował mnie farbą, która ozdabiał miski i garnuszki, zrobił mi zielone oczy, rumieńce na policzkach a dokoła szyi namalował czerwoną wstążkę…
- Jaki piękny ! – wykrzyknęło dziecko, gdy ojciec postawił mnie na zydelku obok łóżka.
- Nie ucieknie w pola – powiedział garncarz. – tylko uważaj, żeby się nie rozbił…
Kiedy wyszedł na podwórze, dziewczynka wzięła figurkę i położyła obok siebie na poduszce.
- Opowiem ci bajkę – szepnęła i w gliniane ucho popłynęła opowieść o krasnalach, co mieszkają w lesie, o lichu, co zwodzi podróżnych topi wozy na bagnach, o strzygach, co siedzą w dziuplach rosochatych wierzb…
Tak przyszedłem na świat i tak uczyłem się świata ludzi…

cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw sty 03, 2008 20:47

oooo...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw sty 03, 2008 22:35

Żałowałem, że nie mogę wybrać się po żywą wodę, bo dziewczynka stawała się co dnia słabsza, bledsza, a jej serduszko biło tak cicho, ze czasami wydawało mi się, że pozostała z niej pusta skorupka, taka sama, jaką byłem ja.
Pewnego dnia, gdy za oknem spadł pierwszy śnieg obudziła mnie wielka cisza. Pomyślałem, że zasypało nasza chatę po sam dach i że widać tylko dym z komina…Ale cicho było również w izbie…Rzęsy dziewczynki rzucały na policzki niebieskawy cień, a ręką obejmująca mnie była chłodna, tak jak moje gliniane ciało.
Kiedy zniknęło łóżko, na którym wysłuchałem tylu opowieści ojciec z twarzą poszarzałą jak popiół odstawił mnie na półkę kredensu i przesłonił wielkim malowanym garnkiem. Wiedziałem, ze najchętniej rozbiłby mnie jak nieudany kubek czy miskę, ale widocznie stałem się dla niego cenną – lecz bolesną pamiątką…Czasami, gdy sięgał po wielki garnek brał mnie do reki, wycierał rękawem kurz i wzdychał tak ciężko, jakby w piersi nosił kamień.
Pewnego dnia chyba ów kamień stal się zbyt ciężki, bo wyjął mnie z kredensu, wsadził za pazuchę i wyniósł pod las, gdzie rosły młodziutkie brzozy. Tam postawił mnie na kępie miękkiej trawy, odwrócił się i odszedł. Pomyślałem, że chyba w swoim bólu zapomniał, że byłem tylko glinianą figurką, a nie żywym stworzeniem, które, choć porzucone, będzie próbowało sobie jakoś poradzić…
Ale chociaż wiedziałem, dlaczego tak postąpił, czułem się bezradny i samotny.
Nadszedł wieczór. Ze szczytu wzniesienia pod lasem widziałem światła wsi i jedno malutkie, szczególne, które, jak podejrzewałem, było światłem domu, gdzie spędziłem rok życia.
Za plecami miałem las, miejsce, które znałem z bajek jakie opowiadała mi dziewczynka, i przyznać muszę, byłem pewien, że tak jak w bajkach mieszkają w nim krasnale…ale na skraju lasu pojawiło się parę saren, które przebiegły obok mnie i lis, który starannie mnie obwąchał i pobiegł w dół, ku wsi.
Wyżej, nad moją głową pohukiwały nocne ptaki, których nie mogłem zobaczyć, a w trawie przemykały jakieś małe stworzonka.
Każdy biegł w swoją stronę – tylko ja jeden siedziałem tam, gdzie mnie pozostawiono i czekałem sam nie wiedząc na co.”

- Ktoś jednak musiał go znaleźć – powiedziała do siebie Babcia Tekla, a Miaulina pokiwała głową.
Ogień w piecu przygasł, tylko blacha świeciła czerwono w półmroku zalegającym kuchnię.
Babcia Tekla poprawiła poduszkę i nakryła się pierzyną. Miaulina wskoczyła na łóżko i zwinęła się w ciasny kłębek.
- Chyba nie było mu tam najlepiej pod tym lasem – zamruczała.
Babcia Tekla wyciągnęła rękę i pogłaskała ciepły grzbiet kotki. A Miaulina – jak to kot – od razu zgadła, co Babcia Tekla chciała jej powiedzieć.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob sty 05, 2008 8:01

Obrazek
Caty dziękuję za wszystko
Złociejowo jest mi bardzo bliskie
Nadrobilam straty w czytaniu,pochorowałam sie i nie umialam wysiedzieć przy komputerze.
Czytam ,czytam i zawsze będe tutaj :D
Pozdrawim Cię bardzo serdecznie Obrazek

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Sob sty 05, 2008 9:33

no to kociamko...nastepny będzie dla Kociamy :) tej ze Złociejowa...a do skrzynki na listy patrzyłaś ???
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob sty 05, 2008 10:30

caty pisze:no to kociamko...nastepny będzie dla Kociamy :) tej ze Złociejowa...a do skrzynki na listy patrzyłaś ???


Tak znalazłam w skrzynce Wiersze z Pazurkiem :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Sob sty 05, 2008 15:23

Caty, a gdzie cd :?: Nie nastąpi :?: :?: :?: :o :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob sty 05, 2008 22:56

Przeczytałam dziś WSZYSTKO - ja się też przeprowadzam , koty już pilnują walizek :D

Caty cudnie piszesz :1luvu:

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sty 05, 2008 23:40

Opowieść druga


Babcia Tekla przetarła oczy i jeszcze raz przebiegła oczyma po zapisanych starannym, równym pismem stronach.
- Niemożliwe ! – wykrzyknęła.
- A jednak – odparła ze stoickim spokojem Miaulina. – Myślę, że powinna to przeczytać Kociama.


„ Gdybym był ulepiony z gipsu, jak większość podobnych mi figurek, rankiem pozostałaby ze mnie kupka lepiej mazi zmieszanej z farbą – ale garncarz wykonał mnie z solidnej gliny, porządnie wypalonej i pokrytej glazurą, tak, jak wykonywał swoje garnki, miski i kubki. W nocy bowiem spadł ulewny deszcz – szumiał w koronach drzew, szeleścił w poszyciu, a rankiem, gdy wzeszło słońce moim oczom ukazały się pajęczyny pokryte błyszczącymi kropelkami, trawa lśniąca jak szklana tafla, a w każdej kropli załamywało się światło oślepiając diamentowym blaskiem…
Byłem tak zachwycony tym widokiem, że przestałem na chwile myśleć o swej samotności i bezradności tylko patrzyłem, patrzyłem i patrzyłem na cuda dziejące się przed moimi oczyma.
Tuż obok mnie, w trawie maszerował połyskujący miedzią żuk, a czerwona jak owoc brusznicy biedronka wspinała się w górę po sztywnym źdźble trawy.
Kiedy zachwyt nieco minął pomyślałem, że właściwie mógłbym pozostać tutaj na zawsze, na kępie trawy miękkiej i pachnącej, otoczony brzęczeniem sennych muszek i cienkim zawodzeniem komarów. Ale mimo całego piękna , które ofiarował mi poranek na skraju lasu brakowało mi czegoś bardzo istotnego – obecności człowieka.
Przywykłem bowiem do słuchania rozmów, z których dowiadywałem się o otaczającym mnie świecie, do nowin, wydarzeń, słowem do tego wszystkiego, co stanowi istotę życia.
Toteż gdy usłyszałem czyjeś kroki w lesie nie wierzyłem własnym uszom – wydawało mi się, że nie ma na całym świecie miejsca bardziej odludnego, niż to, w które mnie zaniesiono, a z którego mogłem tylko domyślać się, która wstążka błękitnego dymu unosząca się w niebo płynie z komina domu, w którym spędziłem prawie rok…
Stara kobieta, która wynurzyła się z lasu wydawała mi się dziwnie znajoma – a przynajmniej znajomy wydawał mi się jej głos, tak, jakbym słyszał go w jakiejś zamierzchłej przeszłości.
- Rosną brzozy rosną, posadzone wiosną, przez zimę kochane, teraz zapomniane – śpiewał głos i za chwilę zatrzymała się przy mnie para nóg obutych w wyplecione z łyka łapcie, a dwie brązowe, pocięte zmarszczkami dłonie wyciągnęły się do mnie.
- Toż to garncarzów kot – zawołała ze zdumieniem wiejska zielarka. – Dalibóg, na myszy poszedł !
Wytarła mnie z rosy i jeszcze raz przyjrzała mi się uważnie.
- Oj, bzdury mówię – mruknęła pod nosem. – Jak miał pójść, kiedy on z gliny ? Do nocy świętojańskiej daleko…z Łysej Góry nikt nie wracał…
Usiadła na trawie i postawiła mnie na lnianej płachcie.
- Wiem ci ja, wiem, skądeś się tu wziął niebogo – powiedziała. – On cię tu wyniósł, bo go serce napiekło…oj, napiekło…ale nie bój się, ja cię zabiorę…jednego już mam , czarnego…
Zachichotała i zawinęła mnie w chustkę.
- Czarnego, bom wiedźma…to i brązowy się wtuli...
Wsunięty między świeżo zerwane zioła kołysałem się przy każdym kroku staruszki i gdybym był żywy na pewno usnąłbym od tego kołysania… Za to usłyszałem, kiedy weszliśmy do wsi : bo gdzieżby indziej porykiwałyby krowy, gdakały kury, gęgały gęsi i szczekały psy ?
W chacie zielarki było wonnie i ciemno. Nad piecem, na którym mnie postawiła wisiały pęki ziół, na półce za moimi plecami stały słoje z kolorowymi nalewkami.
A przy stole siedziała malutka dziewczynka i bawiła się kolorowymi fasolkami.
- Popatrz, kogo znalazłam w lesie – powiedziała staruszka wskazując na mnie palcem.
- Kotek ! – wykrzyknęła dziewczynka i ostrożnie zdjęła mnie z pieca.
Postawiła mnie na stole i zaczęła opowiadać – że białe, małe fasolki to owce, że brązowe nakrapiane to krowy, kilka ziaren grochu – to kury, a jedna duża, biała fasola – to pies owczarek…
Zasłuchałem się w jej opowieść wypatrując zeschniętego, zeszłorocznego kasztana, który skradał się jak wilk zza pudelka z herbatą.


cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob sty 05, 2008 23:41

myshka pisze:Przeczytałam dziś WSZYSTKO - ja się też przeprowadzam , koty już pilnują walizek :D

Caty cudnie piszesz :1luvu:



no to sie pospiesz...postawiłam czajnik na piecu, kot brązowy siedzi na półce...i jest nawet dynia marynowana :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie sty 06, 2008 0:02

Lubię dynię :) , mogę przywieźć marynowaną paprykę i nalewkę z pigwy :)

Caty masz PW

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 06, 2008 19:10

Potem nadeszła pora obiadu, wróciłem na piec, a kiedy minęła reszta dnia i zapadł zmrok i czerwone oko pieca zaświeciło ciepłym blaskiem dziewczynka postawiła mnie na podłodze obok swojego łóżka i szepnęła cichutko, tak, żeby nie słyszał jej nikt prócz mnie :
- Dobranoc…
Tak zaczął się dla mnie dobry czas. Minęło lato, nadeszła jesień i deszcz bił w dach i stukał w szyby jak pazurki zabłąkanego kota…wiatr rozrzucał kolorowe liście, które układały się w ogromne kopce i powoli traciło kolor, szarzały, butwiały, a nad nimi unosił się zapach pleśni i wilgoci.
Wieczorami, w świetle naftowej lampy staruszka sortowała zebrane latem i ususzone zioła, sporządzała z nich rozmaite mieszanki i układała je na półkach starego, przepastnego kredensu.
W kredensie pachniało goździkami, cynamonem i miętą, a w wielkim, szklanym słoju połyskiwały kolorowe, pasiaste cukierki.
- Kiedy dorosnę, będę zielarką, jak moja babcia – mówiła dziewczynka podsuwając mi pod gliniany nos pokruszone listki kociej mięty i macierzanki.
Tak mijał dzień za dniem i byłem pewien, że któregoś dnia dziewczynka zostanie zielarką, a ja dalej będę spoglądał, jak kładzie się do snu, albo słuchał jej opowieści.
Pewnej nocy obudził mnie grzmot.. Ale był on inny, niż te, które towarzyszyły letnim burzom, ani zimowym zawieruchom. Głuchy, bliski, od którego zadrżały szyby w oknach malutkiego domku.
Otulona wełnianą chustą babka pospiesznie ubrała buty jeszcze śpiącej wnuczce, i zarzuciła na plecy spory tobołek.
- Babciu, co się dzieję ? – Dziewczynka zamrugała oczyma.
- Wojna, dziecinko, trzeba uciekać…
Trzymając dziewczynkę za rękę wybiegła z domu nie zamykając za sobą drzwi.
- Babciu, babciu, a mój kotek ? – usłyszałem jeszcze z sieni, a potem zapadła złowieszcza cisza, w której od czasu do czasu coś mruczało, coraz bliżej i bliżej.
Nad malutką wsią przetaczały się grzmoty i pojedyncze suche trzaski, przypominające trzask pni drzew pękających od mrozu, a ja ponownie byłem sam, tylko nie na skraju ciepłego, pachnącego żywicą lasu, ale w środku czegoś, czego nie rozumiałem, a czego bałem się tym bardziej..
Człowiek, który wpadł do izby chyba bał się równie jak ja. Rozejrzał się dokoła i błyskawicznie ukrył się pod drewnianym łóżkiem. Za oknami przebiegli jacyś inni ludzie nawołując się w języku, którego nie rozumiałem.
Człowiek długo nie ruszał się z miejsca, dopiero, kiedy za oknem wstał blady świt odważył się wyjrzeć spod zwisającej do ziemi kołdry.
A, jako, ze dziewczynka jak co wieczór postawiła mnie tuż obok, na podłodze, byłem pierwszą rzeczą, na której spoczęły jego oczy.
Zamrugał oczyma i roześmiał się jakoś dziwnie, tak, jakby nie mógł zdecydować się, czy śmiać się, czy płakać…
Znałem już taki śmiech. Śmiech niedobry, bolesny, gorszy od ludzkiego płaczu.
- Kot dekownik – zaśmiał się człowiek i wyczołgał się spod łóżka. Usiadł ciężko na odsuniętym od stołu krześle i rozejrzał się po izbie.
Z kieszeni kurtki wyjął papierosa, zapalił i od czasu do czasu spoglądał na mnie zdziwionym wzrokiem.
Potem wstał i nalał sobie do kubka wody, znalazł w kredensie kawałek chleba i jadł powoli, smakując każdy kęs.
Kiedy skończył odstawił kubek na miejsce i skierował się ku drzwiom, ale zaraz zatrzymał się i raz jeszcze spojrzał na mnie.
- Chyba nie powinienem cię tu zostawiać – powiedział i schował mnie do kieszeni kurtki.
Zamknął za sobą drzwi i wskazał ręką w stronę skulonej w dolinie wsi.
- Przeklęta wieś – powiedział zupełnie jakby rozmawiał z drugim człowiekiem. – Przeklęci zdrajcy…oby nigdy nie ujrzeli światła…
Od strony lasu galopem zbliżała się grupa jeźdźców.
- Poruczniku ! – wołali jeden przez drugiego. – Poruczniku !
Mężczyzna drgnął i sięgnął do kieszeni.
- Zdrajcy – powiedział – a ja okazałem się być gorszy od nich.
Wyjął z kieszeni nieduży, nieznany mi przedmiot i podniósł rękę w górę. I zanim cokolwiek zdążyłem pojąc rozległ się suchy trzask, a mężczyzna powoli osunął się na próg domu.
Konie zatrzymały się tuż przy schodach domu.
- Porucznik…uciekł … ? – najmłodszy z konnych ukląkł obok nieruchomego ciała i rozpłakał się jak dziecko.
Trzej pozostali zdjęli z głów rogatywki i długo stali w milczeniu patrząc na kałużę krwi, która powoli wsiąkała w piasek.
- Każdy jest tylko człowiekiem – powiedział w końcu najstarszy. Rozejrzał się dokoła i wzrok jego spoczął na niedużej motyce, którą babka zielarka spulchniał ziemię na paru malutkich grządkach.
- Spójrzcie ! – zawołał najmłodszy, kiedy składano ciało do płytkiego dołu. – Kot…
Najstarszy schylił się i wyjął mnie z kieszeni kurtki zmarłego.
- On go chyba dla syna…- zaczął najmłodszy i urwał.
Najstarszy owinął mnie kawałkiem szalika i wsunął najmłodszemu do plecaka.
- Odszukasz żonę i syna …- powiedział. – I ani słowa…rozumiesz ? Zginął w potyczce, tak masz powiedzieć.
- Ale…- zaczął najmłodszy.
- W potyczce. To rozkaz – rzekł najstarszy i wskoczył na konia. – Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi…
Kopyta zaklaskały miękko po rozmokłej ziemi. Jechałem w nieznane, nie wiedząc nawet, czy dziewczynka zostanie zielarką i – czy w ogóle ktoś powróci do opuszczonego domu ? ”

c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie sty 06, 2008 19:13

Mój brązowy kot, ten, który stoi na półce w kuchni - ze wstążką i rumieńcami trafił w moje ręce po wielu perypetiach...parę opowieści to zapis autentycznych wydarzeń, zasłyszanych, lub doświadczonych przez rozmaite, bliskie mi osoby...
Naprzykład ta - przy poruczniku WP , który uciekł z pola walki znaleziono tąwłasnie figurkę...która przeszła przez wiele rąk, aby w końcu osiedlic się w moim domu...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie sty 06, 2008 20:15

Obrazek Obrazek Obrazek

Ja bardzo proszę o dylogię/trylogię lub najlepiej sagę o Złociejowie , Brązowym Kocie - idealnym narratorem sagi byłby Kleofas Wieczysty 8)

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 06, 2008 20:17

Kleofas też pewnie się odezwie...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot] i 77 gości