Nic a nic, koło mnie wsiąka w niebo
Popołudniem wczesnym zrobiło się na moment ciemniej i już myślałam, że może, ale nie może. Tyle, że słońce dzisiaj tak nie smażyło jak wczoraj, ale to mała pociecha. Jutro podobno 33 i mają w nocy być deszcze a nawet burze. Czyli nie będą.
Pozbierałam wszystkie moje koty wcześniej, zza płotu pokazały mi terefere Mama i Brat, jeżyki nakarmione, dzisiaj były trzy razem, a potem dwa inne osobno. Stado mam
Obcio mnie rozkłada na łopatki już całkowicie, trzeba siedzieć na podłodze koło niego i dawać po kawałku mięsa i bajki opowiadać, że tak pięknie je, że zaraz przyjdą inne tygrysy i mu zabiorą, że to ostatni kawałek...i tak dalej. I głaskać.
Ale najlepiej w ogrodzie. Zobaczy na dachu Mamę czekającą na michę i już się denerwuje. To ja pędem po tę michę, mijam Obcia i idę do komórki. A gdzie idziesz i z czym? No z miską do Mamy, ty nie chcesz. Chcę! Pół puszki 400 g znika, Obcio patrzy czy Mama widzi i wsuwa. Co poje, to sprawdza, czy ona widzi. I jemy dalej

Na każdego niejadka jest metoda
A Mama czeka na łapacza, na szczęście płaska jak kartka papieru. Jeszcze
Ja czekam na deszcz. Jak się przywołuje deszcz? Może ktoś? Coś?

Wstępnie poproszę Adada, to On, bóg deszczu, burzy i piorunów z mitologii babilońskiej:
