Oddam Kałasznikowa. Koty i psy Patmola - kolejny wątek :)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro paź 12, 2016 13:13 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Stomachari pisze:nie lubię chodzić z psem w deszczu

Ja lubię chodzić z psem w deszczu. ale moja Caillou nie lubi.
Dobrze, że mam jeszcze Sweetie na deszczowe spacery doskonałą.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28694
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro paź 12, 2016 14:06 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Nie znoszę chodzenia w deszczu (łokieć po złamaniu), a Rysiowi jak długo jest to mżawka, to nie szkodzi. Jak mocno pada lub on przemoknie, wtedy zaczyna sterować ku domowi (na ile jest w stanie ogarnąć kierunek :wink: ).
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Śro paź 12, 2016 15:15 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Stomachari pisze:
Patmol pisze:Wczoraj byłam z Caillou po żwir w sklepie zoologicznym. Jedna pani, która tam była, zachwycała się Caillou, że to taki piękny i grzeczny pies. Nie skacze, nie wariuje, ładnie smaczki bierze od sprzedawcy.
Pani opowiadała, że ma 5-miesięcznego foksteriera i on strasznie na nią skacze przy wejściu, i tak ją delikatnie łapie zębami , i że nie da się z nim chodzić na smyczy, bo ciągnie na wszystkie strony, i w ogóle taki jest jak rakieta, cały czas w ruchu. Ma 8 kg (czyli raczej jakiś w typie, bo za duży na 5-miesięcznego foksteriera).

Mówiliśmy (i ja i sprzedawca) że trzeba go uczyć, żeby nie łapał zębami i siedział jak ona przychodzi do domu itd, ale pani stwierdziła, ze foksteriery juz takie są , że skaczą, i że chcą wszystkimi rządzić. I na to się nic nie poradzi.

Jeszcze jak mówiłam, że może on ma za mało ruchu po prostu. że chociaz codziennie z nim trzeba wyjść na te dwie godziny, to pani była przerażona, że przecież ona pracuje, syn do szkoły chodzi i kiedy by miała wychodzić na taki długi spacer. Jak pies podrośnie, to syn go będzie przypinał do roweru i wtedy będzie miał ruch. a teraz to trzeba poczekać po prostu, żeby podrósł . Jak podrośnie to zmądrzeje.
Mój pies pewnie dlatego taki spokojny po prostu i grzeczny, bo to inna rasa jest.

<ściana> Dobrze, że ta kobieta wzięła niedużego psa z raczej łagodnych, a nie olbrzyma z tendencją do dominacji. "Trzeba poczekać, wyrośnie z tego". Aaa! Z części zachowań pewnie wyrośnie, ale bez przesady. Może powinna była wziąć sobie anemicznego ratlerka, z tych co wyglądają, jakby miały się połamać od samego stania. To byłby dla niej świetny pies - godzina spaceru i wybiegany ;)

Żadnych szczurołapów, sznaucerów i innych takich mikrotorped, których szczekanie wyzwala w sąsiadach żądzę mordu. Takiemu szczurowi nie założysz modnej obecnie obroży elektrycznej antyszczekowej. Ale za to kupisz kuwetę
To jest idealny piesek dla takiej osoby:
https://www.youtube.com/watch?v=4uKCv7AWNvY
A na marginesie: olbrzymy teraz rzadko kiedy mają tendencję do dominacji Stomachari. One są lękliwe i na tej podstawie agresywne.

Przypinał do roweru, zapewne na kolczatce. Swoją drogą to gdyby szkoleniowcy mieli płacone chociaż 10 zł od każdego usłyszanego zdania: "ta rasa tak ma" to byliby bogatymi osobami nie kiwając palcem.
Stwierdzenia: 'Jak podrośnie to zmądrzeje' nawet szkoda komentować.
A potem pies dostanie kopa do schronu.
Człowiek w swoim zadufaniu uważa, że wszystko powinno być dopasowane do jego potrzeb i trybu życia, wymagając od psa by dostosował się do bezgranicznej nudy i bezruchu, przy okazji najlepiej żeby też kolor sierści odpowiadał podłodze lub firankom.Człowiek upiera się nagradzać psa w sposób w który odpowiada jemu, a nie psu. To w końcu jego pies i człowiek najlepiej wie co by chciał i co lubi, a poza tym powinien się dostosować.

Człowiek sam dobrowolnie redukuje się do funkcji lokaja własnego psa, w którego oczach jest maszynką do głaskania, sypania żarcia i otwierania drzwi. Kiedy wreszcie człowiek orientuje się, że coś jest „nie tak” dochodzi do wniosku, że to zwierzę go olewa bo jest po prostu głupie.
Jedno jest pewne, ktoś faktycznie głupi jest. Jednak nie pies.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro paź 12, 2016 21:20 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Koniczynka47 pisze:Ale za to kupisz kuwetę

:lol:

Koniczynka47 pisze:To jest idealny piesek dla takiej osoby:
https://www.youtube.com/watch?v=4uKCv7AWNvY

Ja chciałam zaproponować pieska porcelanowego, ale ten skomputeryzowany pluszak jest nawet lepszy ;)

Koniczynka47 pisze:olbrzymy teraz rzadko kiedy mają tendencję do dominacji Stomachari. One są lękliwe i na tej podstawie agresywne.

Komondor też?
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Czw paź 13, 2016 6:55 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Czytam teraz "pies i człowiek"Donaldson.
Bardzo odpowiada mi koncepcja przedstawiona w tej książce.

Ignorowanie psa i dominacja to zupełnie nie dla mnie, chociaż samo pojecie wilcza sfora ma w sobie coś magicznego. Jako dziecko czytałam Londona i Curwooda 8) .I ten świat gdzieś mi tam cały czas żyje w podświadomości.

No, ale uczenie psa przez ignorowanie i dominację wydaje się takie sztuczne. To znaczy nie zachęca do nauki sztuczek, takich tylko dla zabawy, bo jaka to zabawa jak trzeba ignorować czy dominować psa. Ani dla mnie przyjemne ani dla psa. Dlatego uczyłam Caillou,tylko tego co potrzebne i tego co się dało nauczyć tak zwyczajnie.
Witam tez się z nia entuzjastycznie, jak wrócę do domu -bo sie cieszę na jej widok. Ale najpierw zdejmuje płaszcz, odkładam zakupy/torby na stół i wygodnie siadam na łózku, a Caillou już tam siedzi i na mnie czeka. Wtedy jest głaskanie i przytulanki. Fajne to jest. I posiedzieć tez przyjemnie, jak się już doczłapię z zakupami do domu.

Przepuszczam Sweetie w drzwiach, bo tak mi wygodniej. Ona ten swój ogon często trzyma w takiej pozycji wyprostowanej do tyłu, i jak kiedyś wyszłam pierwsza, żeby zobaczyć jak to jest, to mało jej drzwi tego ogona nie przycięły.
Bo drzwi od klatki schodowej, te na ulicę, są duże i ciężkie i zamykają się jak ja je puszczę, czasem szybko i z hukiem się zamykają. Więc jak Sweetie wychodzi pierwsza, a ja za nią to jest łatwiej. I bezpieczniej.

A teraz, przy założeniach z "pies i człowiek" i "najpierw wytresuj kurczaka" to rzeczywiscie mogę dla zabawy pouczyć moje suki rożnych rzeczy, a przy okazji popracować nad ich lękami.

Caillou ma w sumie dwa główne lęki. Przede wszystkim petardy po ciemku, na zewnątrz, w parku i w mieście. Oraz jazda autobusem.
Caillou jeździła ze mną autobusem kilkanaście razy, takie trasy po 70-80 km, ale w autobusie źle się czuła, miała mdłości, czasami wymioty, i ostatnio (jakieś dwa -trzy lata) jeździ na wycieczki tylko samochodem. W samochodzie tez na początku miała mdłości i wymiotowała, ale od dwóch lat nawet się nie ślini w samochodzie. Nie przepada za jeżdżeniem, ale wsiądzie do samochodu i nic się nie dzieje.
Chciałabym spróbować znowu pojechać z nią autobusem. Bo może te mdłości/wymioty wcześniejsze to po prostu lęk przed autobusem. A nie typowa choroba lokomocyjna.
W pociągu nie ma problemów. Chociaż boi się samego wsiadania do pociągu;

Fajnie jest tez opisane jak nauczyć aportować psa, takiego jak Caillou. Całkiem niezainteresowanego.

Wczoraj Caillou za smaczki nawet kilka razy skoczyła przez barierki. Była dokonała pogoda, troche padało, i nie było nikogo ani na rolach ani na desce. Oni strasznie hałasują, jak są 8)
Rzeczywiście muszę zrobić te ciasteczka wątróbkowe.
Bo smaczki ze sklepu tak sobie jej smakują. Kupiłam rożne i zmieszałam, i Caillou nie wie którego dostanie za skok, ze trzy -cztery razy skoczy i starczy jak dla niej.

Sweetie skacze ze 20 razy przez barierki, ona lubi skakać, samo skakanie ją cieszy , ale smaczki też ją cieszą . I moje zachwyty ją cieszą.
Wczoraj kazałam jej wskoczyć na ławkę w parku, hop siad i zostań. A potem odpięłam jej smycz i przypięłam linkę. Bardzo to wygodne było, bo ona siedziała spokojnie, nie musiałam jej przytrzymywać ani się schylać.

Z Caillou chodzę na spacery na smyczy, zrezygnowałam z pasa biodrowego w mieście.
W mieście musi iść koło mnie na krótkiej smyczy. Zawsze tak było, wiec żadnej zmiany nie ma.

Ale w parku luzuję smycz, i Caillou może iśc z przodu, tak jak chodziła ostatnie kilka lat, albo może iśc koło mojej lewej nogi -jak woli. Juz zauważyła, że jak idzie koło mojej lewej nogi, i ma pysk na wysokości kieszeni mojej kurtki, to co jakiś czas z tej kieszeni wyskakuje smaczek i trafia do jej pyska.
Więc część spaceru stara się przejść koło mojej lewej nogi.

Caillou wskoczyła też wczoraj na ławkę w parku na "hop", po czym 10 sekund się wycierała, bo na ławka była mokra -deszcz padał.
Caillou po mokrym chodniku idzie prawie na paluszkach, żeby nie ubrudzić białych łap. Omija każde, nawet najmniejsza błoto i każdą kałużę. Chlapiące samochody bardzo ją denerwują. Ale po mokrej trawie chodzi spokojnie.

Sweetie wchodzi do każdego błota i do każdej kałuzy, i najchętniej by się w kałuży położyła, a przez błoto przeczołgała. Wczoraj biegałyśmy po po mokrej łące, to zdążyła się jeszcze wykąpać w rzece. wytaplać w błocie i wykopać wielką dziurę. Podobało jej sie .

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28694
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt paź 14, 2016 3:07 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Stomachari pisze:
Koniczynka47 pisze:olbrzymy teraz rzadko kiedy mają tendencję do dominacji Stomachari. One są lękliwe i na tej podstawie agresywne.

Komondor też?

A dlaczego nie? Ta rasa od dawna jest hodowana tylko z uwagi na wygląd, swoją drogą to też może mieć związek z problematycznym zachowaniem - pies ma ograniczoną widoczność przez te dredy poza tym człowiek też nie widzi spod tej kupy kudłów mimiki psa i problem gotowy.
Dlatego w niektórych krajach nawet Komondora umieścili na sławetnych listach "piesków miłych inaczej".
Widzę, że masz taki trochę "szufladkowy" sposób pojmowania psiej agresji - ściśle związany z rasowością. To duży błąd, który najlepiej widać po skali pogryzień w statystykach, teraz gryzą labki, goldki i tym podobne sympatyczne kanapowce. Dlaczego? Ano bo właściciel myśli, że te psy mają wdrukowaną ideologię "peace and love", widział to na filmach Walta Disneya.
Niby genetycznie Golden Retriever powinien mieć najbardziej miękki pysk ze wszystkich psów, a ja widziałam takie pieski tej rasy, z którymi spokojnie można by patrolować stadiony bo cechowały się imponująco mocnym, pełnym chwytem jakiego próżno szukać u niejednego owczarka zaświadczając, że jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści…. :ryk:

Albowiem przyczyn, które powodują, że piesek szczerzy ząbki albo gryzie jest kilkanaście bo wyróżniamy agresję:
na komendę, obronną, dystansującą, terytorialną, macierzyńską, z rozdrażnienia, ze strachu, przemieszczoną, ofensywną, konkurencyjną, zaborczą, łowczą, gończą i jeszcze parę innych.

Dlatego tworzenie list jest głupie a niektóre kraje doszły już do absurdu np na Ukrainie uznano za agresywne ponad 80 ras psów. A co z pozostałymi 400?

Hodowlaną pracą udało się ludziom u części psów stępić ostrza instynktów, czasami praktycznie je wyeliminować, ale – ogólnie – gatunek nadal pozostał tym, czym był wyjściowo: drapieżcą polującym w stadzie.

No więc jak miły piesuńcio (obojętnie jakiej rasy) goni kotka na ulicy, to nie po to, żeby się z nim „pobawić” – nie wiem, w berka?, tylko żeby go złapać, pokiereszować i zeżreć.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Pt paź 14, 2016 6:56 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Koty chyba są mało pożywne. bo to mięsożercy przecież.

Kiedyś po ciemku w parku zaczepiło mnie dwóch meneli z tekstem " a może tak byśmy zjedli pani pieska".
Powiedziałam im uprzejmie, że mój pies jest karmiony mięsem, wiec jest niejadalny. Jada się głównie zwierzęta roślinożerne, ewentualnie wszystkożerne.
Mięsożernych się nie jada :mrgreen: chyba , ze naprawdę jest wielki głód i takie tam.

Czytam po kawałku codziennie " pies i człowiek". Bardzo ciekawe.Ale muszę po kazdym fragmencie pomysleć i to dużo.
Wczoraj czytałam o socjalizacji i odczulaniu.
Prostym językiem jest tez napisane o zabawach z psem w szukanie w mieszkaniu, i o nakręcaniu na zabawki. Wreszcie załapałam jak to robić.
Jest tez napisane o psich zębach przy przeciąganiu. Bo się zastanawiałam co robić ,jak Caillou łapie coraz bliżej zębami przy mojej ręce.

Teraz, kiedy Sweetie jest dorosła może być trudniej, ale przez powtarzalność wiele rzeczy jest możliwych.

Z Caillou mogłabym zacząć od siadania na przystankach komunikacji miejskiej, i od chodzenia na przystanek PKS . Dworzec PKS zlikwidowali, ale został przystanek PKS i ławeczka, i Caillou dobrze pamięta , że to tam podjeżdża autobus.

Chodzę z nią czasami na przystanek PKS, jak np ktoś do nas przyjeżdża, ale to by trzeba chodzić często, najlepiej codziennie/co dwa dni po spacerze, usiąść ma ławeczce dać Caillou smaczka i wrócić do domu.
I na przystankach komunikacji miejskiej tez mogłabym siadać. Nie brakuje ich.

Poszłam wczoraj z Caillou na plac zabaw w parku. Dzieci nie było i cały plac zabaw był nasz Nie jest ogrodzony i nie ma tam zakazu wprowadzania psów. Urządzenia są umieszczone wśród drzew.

Są takie platformy na sprężynach, na wysokości kolan. Caillou sie boi na nie wejść. Nawet ją kusiłam smaczkiem i sama weszłam, to tylko szczekała, żebym zeszła i poszła gdzie indziej.

Sa platformy normalne -wskakiwała na "hop" i siadała na "siad". Skakała przez takie płotki do skakania dla dzieci. Trochę oszukiwała i przechodziła dołem.
Tak się rozkręciła, że dostała lekkiej głupawki z radości.

Poszłyśmy też w łąki. Nagradzałam Caillou za zainteresowanie mną, i podchodzenie. Była dużo bardziej zainteresowana mną niż kiedyś. coś tam sobie wąchała, a za chwilę podbiegała do mnie na smaczka. Tak jakby jej się co chwilę przypominało, że trzeba do mnie podejść. Biegała też za mną.

Zmarzłam strasznie, bo się lekko ubrałam, żeby pobiegać. Bieganie w grubej kurtce nie jest wygodne.
Więc ze Sweetie wyszłam na krótko.
Ze Sweetie spotkałyśmy pana , który zamiatał wielką miotłą, ale Sweetie całkiem go zignorowała. Fakt, że juz wcześniej blisko tego miejsca widziała kilka razy zamiatająca kobietę. Ale miała mniejszą miotlą i była mniejsze.

Sweetie wypatrzyła na dużym skwerze przy zamku samojeda, i zaczeła się spinać. Samojed był daleko, i na smyczy, i to bardzo spokojny pies jest, ale kazałam Sweetie usiąść, dałam smaczka i poszłam w przeciwną stronę, czyli tak jakbyśmy sie od niego oddalali.
Ale zrobiłyśmy kółko i znowu go było widać. Ten skwer jest taki pagórkowaty. I znowu jej kazałam usiąść, dałam smaczka i odeszłyśmy. Podobało jej się. Ale za krótko było dla niej tego spaceru.

Kupiłam sobie w secondhandzie sweterek z jagnięcej wełny (100 procent), taki szary, bardzo miły w dotyku, nie gryzie 8) Będę zakładać pod lekką kurtkę i może wtedy będzie mi i wygodnie biegać i ciepło.
Wszystkie te nowoczesne pomysły typu polary i ubrania syntetyczne nowej generacji są dla mnie obrzydliwe w dotyku. Pewnie mam zaburzenia integracji sensorycznej. Moja mama zawsze się strasznie o to wkurzała, że w eleganckich sukienkach z bistoru trzymałam ręce w powietrzu, żeby się nie dotknąć, i poruszałam się idiotycznie. Bistor i rajtuzy to była moja zmora w dzieciństwie. 8)

Jeden chłopiec ostatnio mnie pytał, wskazując na Caillou, czy on może ugryźć ?.
Odpowiedziałam, że oczywiscie, bo przecież to pies i ma zęby.
Chłopak był zszokowany, bo przecież pies wygląda tak sympatycznie i on go chciał pogłaskać, ale skoro gryzie, no to nie.

edit
Przeglądnęłam na komputerze Lorenza, Ciekawe.
Ale drukowanie tego to porażka. Chociaż zaznaczam, że chce pojedyncze strony na kartce, to drukuje podwójnie , czyli dwie strony na kartce i daje je tak na okrętkę :roll: że nie można teksu spiąć normalnie.Zrobiłam kilka prób, i chyba bę drukować po jednej stronie , a stron jest 166.
No i na 100 procent to ten tekst trochę za mały do czytania, a na 125 obcina pierwszą linijkę na stronie. Na mniej niż 125 nie chce drukować . Mam drukować na 100 procent albo na 125 :roll:

Gdybym miała papier A3 to byłoby pewnie rozwiązanie. Wystarczyłoby mi 80 kartek .
Napierw jedna, żeby zobaczyć czy to da dobry efekt .
U mnie w bibliotece, ale w czytelni jest ta książka . Na jeden dzień pożyczają. Czyli gdybym pożyczyła w sobotę, lub przed 11 listopada :mrgreen: Mam czytelnię naprzeciwko kamienicy, w której mieszkam.

Sa też w bibliotece inne książki Lorenza.
Co warto przeczytać?
Rozmowy ze zwierzętami / Konrad Lorenz
.Rozmawiał z bydlętami, ptakami, rybami.. :
Regres człowieczeństwa / Lorenz Konrad
Odwrotna strona zwierciadła : próba historii naturalnej ludzkiego poznania

I tak człowiek trafił na psa -to już czytałam 8) niezły jest z tym obserwowaniem, co się stanie przy spotkaniu dwóch psów, z których każdy chce być ważniejszy.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28694
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt paź 14, 2016 12:43 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28694
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt paź 14, 2016 15:33 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Koniczynka47 pisze:
Stomachari pisze:
Koniczynka47 pisze:olbrzymy teraz rzadko kiedy mają tendencję do dominacji Stomachari. One są lękliwe i na tej podstawie agresywne.

Komondor też?

A dlaczego nie? Ta rasa od dawna jest hodowana tylko z uwagi na wygląd

Nie widuję w ogóle komondorów. Wiem o nich i ich tendencji do dominacji od osoby, która miała kiedyś takiego psa (w polskich realiach to bardziej: w typie rasy). Po tym, jak posłuchałam o nich, zaczęłam czytać. W obu przypadkach podkreślona była chęć do dominacji i że do tych psów trzeba mieć rękę.
Wiec wierzę na słowo, że są hodowane dla wyglądu, ale jak wspomniałam, ja ich nie spotykam, nie trafiam na mieszańce w ogłoszeniach, nie trafiłam na żadną hodowlę ani azyl dla komondorów. A jednak mieszańców labladorów widuję pełno, na pęczki. Jak był bum na berneńczyki, też widziałam ich sporo (tudzież w typie rasy, nie pytam nikogo o rodowody). Nawet mieszańce kaukaza w ilości kilku sztuk, a to też trudna rasa.

Koniczynka47 pisze:Widzę, że masz taki trochę "szufladkowy" sposób pojmowania psiej agresji - ściśle związany z rasowością.

Pisałam o dominacji, a nie agresji, ale nawet jeśli to przeciągnąć na agresję, to trochę uprościłaś moje słowa. W obrębie każdej rasy może się zdarzyć pies agresywny. Mieszańce każdej rasy mogą być agresywne. Ale niektóre były hodowane po to, aby strzegły stad jak komondor więc musiały być duże, silne i nie dawać sobie w kaszę dmuchać, a inne miały ciągnąć sanie i każda agresywna sztuka była zabijana - jak husky. Jednak to, że tak była tworzona rasa, nie znaczy, że podejdę do pierwszego lepszego husky'ego z łapą, żeby głaskać, bo nie wiem, czy to nie jest przypadkiem "czarna owca" choć rasowa, czy nie jest mieszańcem więc może mieć geny każdej rasy i zachowywać się jak np. owczarek niemiecki (duże uproszczenie, ale wzięłam dla przykładu) przy zachowanym wyglądzie i tak dalej. Wreszcie może się bać i też zaatakować.
Ale po coś rasy były tworzone. I wiele psów przejawia do pewnych cech większe skłonności, niż inne, właśnie ze względu na pochodzenie. Labladory mają sławę przytulaków, więc teraz miksów jest na pęczki. A skoro miks ma wyglądać a nie być jak rasowy, to w którymś momencie ludzie krzyżują z dowolnymi psami, byleby potomstwo przypominało słodkiego biszkopta. Nic dziwnego, że właśnie labladory są coraz bardziej spaczone.
Komondor jest mało popularny. Podejrzewam, że łatwiej dostać rasowca i nawet mieszańca w typie, które będą miały zakodowaną chęć do dominacji, niż labka z zakodowaną "miłością", właśnie ze względu na popularność. Mniej bałabym się spaczeń w obrębie mało popularnej rasy, niż w obrębie ras na topie. Dlatego komondor w mojej ocenie chociaż trudny, będzie bardziej przewidywalny, niż lablador.
Sama wspomniałaś, że oczarki niemieckie były świetne do szkoleń i tak dalej, a teraz są rozhisteryzowane. Dlaczego? Ano dlatego, że były zbyt popularne. Dlatego trudniej będzie znaleźć zrównoważonego onka, niż choćby komondora. A chociaż ten drugi "ma tendencję do dominacji", to może być łatwiejszy w ułożeniu, niż walnięty onek. Co jednak nie znaczy, że poleciłabym go osobie, która swojemu małemu psu (z przykłądu Patmol) nie pozwala się wybiegać i czeka, aż on z tego wyrośnie. To przepis na bombę.
Tak samo takiej osobie nie dałabym labladora czy mieszańca labka, bo wyrośnie u niej zwierzę niewychowane, zdolne do pogryzienia każdej żywej istoty. Nie dałabym dobremana, bo wiele z nich też jest trochę nie teges, ani kaukaza czy mastiffa, przy czym ten ostatni choćby ze względu na dużą wagę a przy braku wychowania może nie tyle groźny, ile ciężki i nebezpieczny ze względu na masę.
Robrykany i wesoły bokser też nie dla takiej osoby, bo chociaż rzadko bywa autentycznie agresywny, to przy braku szkoleń może być zastraszony lub postrzelony, a to jednak silne zwierzę. I znów: oczywiście mogą się trafić groźne boksery. Nie twierdzę, że nie. Ale OGÓŁ jest przyjazny. I nawet przyjaznego psa taka kobieta mogłaby zepsuć.
Dalej. Spotkałam bullteriera o wadze ok. 30 kg (a to podobno i tak nie dużo...) Rodowodowy. Facet wiedział, czemu takiego psa chce. Bardzo przyjacielski, bardzo. Ale nawet właściciel powiedział mniej więcej tyle: "te psy nie są groźne, ale trzeba być przy nich konsekwentnym i spokojnym". Skoro jest mnóstwo łysych łebków, które z takich psów robią maszynki do zabijania, to czy taki pies nadaje się dla kobiety, która czeka, aż pies "zmądrzeje"? No raczej nie. Nie będzie konsekwentna, nie będzie spokojna i pies przy niej będzie niebezpieczny. Mimo wszystko bardziej niebezpieczny niż ratlerek, bo to same mięśnie, silne zwierzę, stworzone do wysiłku. I potrzebuje konkretnego wychowania, żeby nie było groźne. Bo ma takie a nie inne skłonności, co nie znaczy, że "te psy są agresywne".
Jamniki i ich mieszańce mają z kolei tendencję do bycia upartymi i ciętymi na coś. Czemu? Bo miały polować na lisy, włazić za nimi do nor. Niekiedy myśliwy musi sam wykopywać jamnika do polowań z lisiej nory, bo pies tak głęboko wlazł za zdobyczą, że sam nie wyjdzie. Po 3 dniach kopania myśliwy wydobywa swojego psa. Czy to znaczy, że KAŻDY jamnik i jego mieszaniec będą cięte i uparte? Nie. Ale mogą być, bo mają do tego predyspozycje więszke, niż inne rasy. Bo tak były hodowane.
U mojej piesy, zdecydowanego mieszańca, widziałam przez dłuższy czas przede wszystkim geny border collie. I w głowę zachodziłam, czemu ona taka polująca. Aż trafiłam na opis holenderskiego myśliwskiego psa. Uszy te (a to one zaburzają wygląd collie), wielkość ta, część kolorów też no i chęć do polowań, zwłaszcza na ptactwo. I wszystko stało się jasne. Odniosłam ją do wzorca rasy, do opisu występującego powszechnie. Bo po to ten wzorzec powstał. Ale to nie znaczy, że wśród tych holenderskich nie mógłby się trafić egzemplarz niepolujący czy dalej agresywny. Jednak po mieszańcach tych psów spodziewamy się tendencji do zapędów myśliwkich a nie do terytorializmu czy dominacji. Bo pierwotnie rasa służyła do polowań. I tych pierwotnych cechy rasy, zwłaszcza jeśli nie jest ona popularna, należy się spodziewać i mieć je na względzie. Dlatego border collie czy jego mieszaniec będzie zapewne zaganiał i będzie bystry, kaukaz może nie akceptować gości i trzeba z nim pracować, jamnik jak kogoś nie polubi to ciężko go będzie przekonać, żeby polubił bo często bywa cięty, amstaf zapewne będzie lubił ludzi i atakował inne psy, a husky będzie zapewne uciekał z posesji, jeśli tylko będzie miał sposobność. Tym samym mało który (no bo nie żaden) husky nada się do skomplikowanego szkolenia, bo często te psy mają słaby kontakt z właścicielem bo tak rasa była tworzona i tym samym mało który komondor nada się dla osoby, która prawie wcale z psem nie pracuje i jeśli już wzięła jakiegoś psa do siebie, to lepiej że jest to pies z ras, u których rzadziej obserwuje się tendencję do dominacji niż z ras, które tę skłonność mają/miały bardzo rozwiniętą.

Czy teraz rozjaśniłam sprawę?
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Sob paź 15, 2016 22:25 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Stomachari pisze:Nie widuję w ogóle komondorów.
Wiec wierzę na słowo, że są hodowane dla wyglądu,

Nie musisz wierzyć na słowo. Włącz myślenie i spróbuj poszukać w necie Komondora pracującego jak ten:
https://retrieverman.files.wordpress.co ... oyote.jpeg
A potem spróbuj wyobrazić go sobie na wystawie wśród takich psów:
https://www.youtube.com/watch?v=luqzbW_RTOY

To samo uczyń w stosunku do innych ras: ile znasz goldenów w rękach myśliwych? Ja kilka, ale zapewniam Cię gdybyś je zobaczyła to uznałabyś za kundle bo w niczym nie przypominają tych wystawowych beczkowatokrótkonożnych i zupełnie niezainteresowanych aportem. Sytuację goldenów nieco ratuje ich wykorzystywanie również do innych profesji typu psy asystujące i ratownicze. To samo się tyczy labradorów, ONków i całej reszty.
Jednak coraz częściej sięga się po te nierodowodowe niestety.
Ja miałam użytkowego ONka sprowadzonego z Czech, na wystawach bywał głównie używany do pokazów wyszkolenia bo w ringu eksterierów wyglądał jak kundel (zdaniem co światlejszych jak wilk czy czechosłowacki wilczak przez swój prosty grzbiet i srebrno wilczaste umaszczenie) bo nie zamiatał zadem ringu. I co z tego, że gdyby ktoś odpalił fajerwerki obok to mój byłby zapewne jedynym który by wtedy nie uciekł? Dla ludzi wygląd się liczy.

Stomachari pisze:Czy teraz rozjaśniłam sprawę?

Nie, powieliłaś jedynie popularne stereotypy co do niektórych ras np bokserów (rozbrykany i wesoły), prowadzące do np takich sytuacji:
http://kalisz.naszemiasto.pl/archiwum/b ... id,tm.html

Tymczasem należy po prostu mówić ludziom, że każdy pies jest drapieżnikiem i jako taki kieruje się instynktami (owszem w jednej rasie mniej lub bardziej stępionym niż w innej, w zależności do czego wykorzystywanej i kiedy) Jednak każdy pies wymaga odpowiedniego podejścia nacechowanego znajomością psiej psychiki oraz spokojnego ale konsekwentnego prowadzenia w przeciwnym razie może stać się "niemiły" jak ten 10kilowy:
http://www.mikropsy.org/mazowieckie-agr ... -mikropsy/

A i jeszcze jedno: ja zawsze pytam ludzi czy pies deklarowanej przez nich rasy ma rodowód i jaki :wink: bo zauważyłam dziwną tendencję do doszukiwania się na siłę rasowości w kundelkach, jakby one nie posiadały wartości samej w sobie.
Przy istnieniu ok 500 ras na świecie zawsze da się coś dopasować, pytanie tylko na ile to jest miarodajne. I po co to robić.
Bo dla laika który widzi psa jego zdaniem łudząco podobnego do bernardyna nie mieści się w głowie, że może to być moskiewski stróżujący.

Patmol pisze:Sa też w bibliotece inne książki Lorenza.
Co warto przeczytać?
Rozmowy ze zwierzętami / Konrad Lorenz
.Rozmawiał z bydlętami, ptakami, rybami.. :
Regres człowieczeństwa / Lorenz Konrad
Odwrotna strona zwierciadła : próba historii naturalnej ludzkiego poznania

I tak człowiek trafił na psa -to już czytałam 8) niezły jest z tym obserwowaniem, co się stanie przy spotkaniu dwóch psów, z których każdy chce być ważniejszy.

Regres człowieczeństwa jest najgorszy, lepiej autorowi wychodzi obserwacja zwierząt :wink:


W Empiku widziałam coś takiego:
http://www.empik.com/szkolenie-kota-w-1 ... ,ksiazka-p
Ale nie wiem na ile wartościowa. Bloga nie przejrzałam bo nie mam czasu, ciekawy?

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Sob paź 15, 2016 23:16 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Koniczynka47 pisze:Nie musisz wierzyć na słowo. Włącz myślenie i spróbuj poszukać w necie Komondora pracującego jak ten

Tylko po co ja mam wyszukiwać NA SIŁĘ jakiegoś psa? Przecież o dokładnie odwrotną rzecz mi chodzi. Jeśli jakaś rasa jest popularna, to tym łatwiej o spaczenie charakteru, bo tym chętniej hodowcy a potem pseudohodowcy będą wybierać osobniki o lubianym wyglądzie, a nie trzymać się użytkowości rasy. A w moim rozumieniu rasa popularna to taka, na którą się natknę bez szukania.

Koniczynka47 pisze:Tymczasem należy po prostu mówić ludziom, że każdy pies jest drapieżnikiem i jako taki kieruje się instynktami (owszem w jednej rasie mniej lub bardziej stępionym niż w innej, w zależności do czego wykorzystywanej i kiedy) Jednak każdy pies wymaga odpowiedniego podejścia nacechowanego znajomością psiej psychiki oraz spokojnego ale konsekwentnego prowadzenia

Przecież ja dokładnie to napisałam. Chyba wyczytujesz w moich wypowiedziach to, co chcesz wyczytać...
Napisałam wyraźnie, że KAŻDY pies może być niebezpieczny i że w obrębie KAŻDEJ rasy może się trafić pies agresywny. Ale świadomość, do czego pierwotnie pies był hodowany pozwala uniknąć niektórych nieporozumień. Głupotą będzie oczekiwanie, że losowo wybrany husky czy jego mieszaniec będzie dobrze pilnował domu, bo te psy nigdy do takich celów nie służyły. Tak samo głupim jest oczekiwanie, że pies rasy stworzonej do pilnowania stad będzie łatwy w obsłudze.
Napisałaś o swoim onku. Jeśli rzucimy precz rasową przeszłość, to ja w tym momencie mogę oczekiwać, że będzie świetnie polował na szczury, tak jak robiły to yorki. Jego jedyny cel w życiu. No chyba sama przyznasz, że to idiotyczne. Oczywiście obecne yorki są już zupełnie inne, niż prekursorzy rasy. To jasne. Ale można domniemywać, że taki zborsuczony york, po tych większych, niekoniecznie rasowych, polubi polowania na szczury i się w tym odnajdzie (wczoraj na forum widziałam, jak któraś użytkowniczka nawet o tym pisała: że jej mieszaniec yorka lepiej łapie myszy niż kot wychodzący. Czemu? Zapewne ze względu na pochodzenie.)
Jasne, że jeśli jakiś pies wywodzi się od rasowców wyłącznie występujących na wystawach i nie pracujących w swoim "fachu", to jego pierwotne cechy będą mniej widoczne lub wcale się nie uwidocznią. Ale warto mieć na względzie, do czego rasa miała służyć, bo może się zdarzyć, że te instynkty odezwą się w danym psie.

Koniczynka47 pisze:Przy istnieniu ok 500 ras na świecie zawsze da się coś dopasować, pytanie tylko na ile to jest miarodajne. I po co to robić.

Dopasowanie rasy pozwala na zrozumienie niektórych zachowań własnego zwierzaka. Trzymając się cały czas mojej piesy: póki nie wiedziałam o istnieniu kooikerhondje sądziłam, że namiętność do polowań to jej "prywatna" skłonność, czyli coś, co może uda się jakoś "ogarnąć". Skoro wiem, że może być potomkiem psów myśliwskich to zdaję sobie sprawę, iż oprócz OE niewiele zdziałam.
Niektórzy ludzie dopasowują psa do rasy dla własnej satysfakcji, żeby dowartościować się, jakiego "prawie rasowca" mają. Nie czuję, jakobym do nich należała, bo staram się to robić tylko wtedy, gdy jakieś cechy są jednoznaczne, ewidentne i gdy czemuś ma to służyć.

Zaś co do stereotypów. Wiesz, wśród moich znajomych i bliskich trafiały się niemal wyłącznie psy stereotypowe, a nikt ich nie wybierał ze względu na te cechy, tylko jak były szczeniakami po mieszańcach, więc te stereotypy mają pewne potwierdzenie w rzeczywistości. Co nie znaczy, powtarzam to już któryś raz, że konkretny pies może nie wpisywać się w ten stereotyp oraz że niezależnie od jego cech wymaga pracy i współpracy.
Był wesoły bokser (suczka), który płodził wesołe szczeniaki (aż została wysterylizowana).
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Sob paź 15, 2016 23:32 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Stomachari pisze:Tylko po co ja mam wyszukiwać NA SIŁĘ jakiegoś psa? Przecież o dokładnie odwrotną rzecz mi chodzi. Jeśli jakaś rasa jest popularna, to tym łatwiej o spaczenie charakteru, bo tym chętniej hodowcy a potem pseudohodowcy będą wybierać osobniki o lubianym wyglądzie, a nie trzymać się użytkowości rasy. A w moim rozumieniu rasa popularna to taka, na którą się natknę bez szukania.

Spaczone charaktery (i zdrowie) mają również rasy stosunkowo rzadkie, bo też są hodowane na wygląd (tylko w mniejszym zakresie), czyli praktycznie niemal wszystkie rasy niepoddawane próbom pracy.
Weźmy takiego Mastifa angielskiego. Naprawdę wierzysz opisowi rasy o przeznaczeniu, którego nikt nie testował od dobrych 100lat za pomocą choćby reakcji na strzał? Już nawet "Ciocia Wiki" podaje, że "Jest wrażliwy na niespodziewane dźwięki." :ryk:

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Sob paź 15, 2016 23:34 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Ale akurat mastif to słaby przykład, bo spotykałam w mieście kiedyś mieszańce mastifów. Więc wedle mojej definicji jest chociaż trochę popularny.

Natomiast zgadzam się, że większość ras hodowanych dla wyglądu zatraca przynajmniej część swoich pierwotnych cech. Nie mniej ja na danym etapie bałabym się brać tak z wolnej stopy typowego psa terytorialnego.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Sob paź 15, 2016 23:41 Re: psy Patmola (i czasem koty)

A skąd wiesz, że to były mieszańce mastifa. Widziałaś rodowody rodziców?
Równie dobrze mogły być to mieszańce Doga de Bordeaux (swego czasu popularnego bo grał "Śliniaka" w RZ) albo Bullmastifa. Albo innego molosa.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Sob paź 15, 2016 23:46 Re: psy Patmola (i czasem koty)

Może jestem w błędzie, ale te mieszańce były dość ociężałe, w taki charakterystyczny sposób i miały obwisłe "worki pod oczami" przechodzące w fafle. Losowe zdjęcia bullmastiffów tego nie mają.
Analogicznie dog z Bordeaux nie ma tej ciężkości, tych worków. No i zasadniczo kolory też inne.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 76 gości

cron